sobota, 17 października 2015

Rozdział 23: Każdy na tym ucierpi




Wpadłem w szał. Miałem dość tego wszystkiego, chciałem to zakończyć raz na zawsze. Ostatecznie. Nie chcę czekać do jutra! Dlaczego nie teraz?! Przecież wiem co mam robić, mam je wykończyć!
Ochłoń trochę Tony, ochłoń. Musisz porozmawiać z Rhoedy’m. Powinien wiedzieć co się stało. Ale co z Pepper? Mam ją tak zostawić i czekać? Co jeśli to kolejna pułapka? Boże, co ja mam robić? Chyba zaczynam wariować.
Pójdę do przyjaciela, - chociaż ciężko mi nie myśleć o Pepper -  tylko on myśli racjonalnie w takich sprawach.
Rhoedy był w domu, w naszym pokoju. Siedział przy biurku z książką do historii. Jak on może się tego uczyć? Zamknąłem drzwi i podszedłem do niego. Zamknąłem mu książkę i powiedziałem.
- Mamy kłopoty, a ty te średniowieczne pierdoły czytasz. – mruknąłem z wyrzutem.
- Co się stało? – spytał patrząc na mnie dociekliwie. – Gdzie Pepper?
- W tym właśnie problem, Whitney ją zabrała…
- I mówisz to tak spokojnie?! – prawie krzyknał.
- Ale do cholery co miałem zrobić?! Nawet nie wydała żadnego dźwięku! Porwała ją przy zbrojowni, byłem tak blisko a jednocześnie tak daleko! – wydarłem się i zrzuciłem książki z blatu.
Rhoedy spojrzał na mnie wielkimi oczami, chyba nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. Ja sam nawet nie wiedziałem, dlaczego tak wybuchłem. Może dlatego, że byłem u kresu sił?
- Dobrze… Widzę, że nie jesteś spokojny.
- Jutro wieczorem na dachu. Jeśli nie, Pepper zginie. – powiedziawszy to opadłem na łóżko.
- Pieprzone wariatki!
Byłem zaskoczony, pierwszy raz w życiu Rhodey się uniósł. Nie przypominam sobie żeby wcześniej przeklął albo krzyczał. Z natury jest spokojnym i rozważnym człowiekiem. Widocznie nie tylko ja mam dość tej sytuacji. O ile to można tak nazwać..
- Nie mamy wyjścia. Wiem na pewno, że nie pozwolę aby któremuś z was coś się stało.
- Co zrobimy? Szukamy jej czy czekamy do jutra?
Cholera… Nie chcę jej zostawiać. Nie teraz, kiedy wiem, że wszystko może się stać przez tą jedną noc. Jeśli Whitney kłamała i zrobi coś Pepper? Co jeśli nie dotrzyma słowa? A może lepiej nie ryzykować jej życia? Nie wiem co robić, a tak bardzo chcę wiedzieć. Jeden błąd może kosztować jej życie. Ona musi żyć, musi żyć dla mnie. Martwię się o nią nawet wtedy kiedy wiem, że nic jej nie grozi. Kiedy jest przy mnie czuję coś dziwnego, coś czego nie umiem nazwać.
Muszę podjąć decyzję, mam nadzieję, że nie będę jej żałował.
- Nie szukajmy jej. – powiedziałem cicho z wielkim trudem.
- Jesteś pewny? – spytał przyjaciel patrząc na mnie nie pewnie.
- Nie jestem. A co jeśli będziemy jej szukać i one się zorientują?
- Może i masz rację.
- Teraz tylko musimy czekać. – odpowiedziałem i wstałem.
- Gdzie idziesz?
- Do zbrojowni, nie mogę siedzieć bezczynnie.
Wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi. Zbiegłem po schodach i poszedłem w kierunku zbrojowni. Wpisałem kod i podszedłem do głównego komputera. Coś we mnie pękło. Wpisałem dane Pepper i wydałem polecenie lokalizacji. Jeśli nic się nie wyświetli to zacznę się martwić jeszcze bardziej.
O dziwo ukazał się wynik. Lokalizacja podawała, że Pepper jest gdzieś na obrzeżach Nowego Yorku. Zdziwiło mnie to, że nie próbowały zakłócić sygnału. Wtedy zrozumiałem że to musi być pułapka. Jeśli tam polecę, to tym samym pożegnam się z Pepper. Ciężko mi podjąć taką decyzję, ale wiem, że teraz będzie trochę bardziej bezpieczna. Chociaż niczego już nie jestem pewien.
Aby się trochę uspokoić zabrałem się za udoskonalanie mojej zbroi. Potem trzeba zabrać się za pancerz Rhodey’ego.


~*~

Obudziłam się, chociaż wcale tego nie chciałam. Wiedziałam, że porwały mnie Maski i nie będę miała chwili spokoju. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że nie jestem w najgorszym miejscu. Pomieszczenie było wielkie i oświetlone. Leżałam na jakiejś zatęchłej, starej kanapie. Cieszyłam się z tego, że nie musiałam leżeć na betonie. Przede mną stały trzy osoby. Duet czyli Whitney i Cornelia. Trzeciej osoby nie rozpoznawałam. Przyglądałam się jej i stwierdziłam, że ma ona zbroję na sobie i hełm z rogami – jeśli tak można je nazwać – a na lewej ręce dwa pierścienie. Starałam się być cicho gdyż ta trójka o czymś rozmawiała.
- Lepiej żebyście wykonały swój plan tak jak potrzeba, bo jeśli nie to was spotka kara. – powiedział jak mi się wydaje mężczyzna w tej przedziwnej zbroi.
- Mandarynie, wątpisz w nasze możliwości? – odezwała się jedna z Masek.
Teraz już wiem, że ten koleś w zbroi jest zwany Mandarynem. Dość dziwna nazwa, trochę śmieszna jak na szefa tej zabójczej dwójki.
- Tak. Wam nie można ufać. – warknął Mandaryn.
- Tak jak tobie.
Mandaryn odszedł zostawiając Maski same. Wiedziałam, że teraz zainteresują się mną, co mi się szczególnie nie podobało.
- Witaj w naszej siedzibie. Podoba się? – rozpoznałam po głosie, że to Cornelia.
- Może być. – odpowiedziałam odważnie, było mi wszystko jedno.
Tymczasem Whitney stała przy wielkim panelu, który zapewne był komputerem. Uśmiechała się patrząc w pulpit.
- Wiedziałam. – mówiąc to odwróciła się w moją stronę. – Jeśli Tony tutaj przyleci, to zginiesz.
Spojrzałam na nią przestraszonym wzrokiem. Przemknęło mi przez myśl, że Tony o niczym nie wie i się tutaj zjawi.
- Jutro wieczorem na dachu Stark International wszystko się zakończy. Ale jeśli on tutaj się zjawi, ty skończysz szybciej. Módl się żeby nie był taki głupi i wyrywny.
Z trudem przełknęłam ślinę. Miałam nadzieję, że Tony domyśli się, że to może byś pułapka. Chociaż znając jego porywczość i zdolność do pakownia się w kłopoty może się tu pojawić. Obym się myliła.
- Zastanawiasz się pewnie co zrobi? – spytała mnie Cornelia, która zdjęła swoją maskę.
Wyglądała tak jak zwykle tylko widać było po niej zmęczenie. Chyba musiały nie spać, bo pewnie nas obserwowały. Poczułam jeszcze większą niechęć do niej niż wcześniej. Jeszcze gorszą niż do Whitney, którą do tej pory tak nienawidziłam. Oczywiście nic się w tej kwestii nie zmieniło. Teraz oby dwie stoją na tej samej pozycji: Numer jeden na liście znienawidzonych osób. I do tego dochodzi ten tajemniczy facet, Mandaryn.
- Nie przyleci. Nie zaryzykuje twojego życia. W końcu to Anthony Stark, jest przebiegły, inteligentny i do tego jest Iron Man’em. Zrobi wszystko, ale nie wyda cię na pewną śmierć.
Byłam zaskoczona jej wypowiedzą... Skąd ona może tyle o nim wiedzieć? Pewnie przez te dwa dni, które spędziła z Tony’m jako ja. Wiedziałam, że jest dobrą obserwatorką, ale żeby aż tak?
- A Whitney ma jeszcze jakiekolwiek nadzieje. – mówiąc to zaśmiała się. – Jesteś głupia jeśli tak myślisz.
Teraz druga blondyna zdjęła maskę. Wyglądała gorzej od mojej dawnej przyjaciółki. Oczy miała podkrążone i podpuchnięte jakby płakała.
- Wcale tak nie jest. – wrzasnęła i rzuciła maską gdzieś w kąt.
Wzdrygnęłam się. Co ją tak zdenerwowało? Wiem, że chciała mojej śmierci, ale skoro zaprzeczyła to o co chodzi?
- Masz wątpliwości Whitney. Nie chcesz jego śmierci. – odparła z wyższością.
- A ty chcesz śmierci Rhodey’ego? – podeszła do niej i spojrzała z pogardą. – Odwal się ode mnie, zajmij się sobą. Zakończymy to i się rozstaniemy.
Teraz Cornelia nie odpowiedziała. Jak mogły porwać się na takie szaleństwo skoro oby dwie są zakochane w osobach, które mają zabić? Skrzywdziły nas wszystkich a tylko dlatego, że pojawiłam się ja. Whitney uważała, że stanęłam na drodze jej szczęścia z Tony’m. A Cornelia? Nie wiem. Jest dobry moment aby się dowiedzieć co ją podkusiło do tego wszystkiego.
- Dlaczego to robicie?
Zapadła krępująca cisza. Whitney spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach, tak samo jak Cornelia.
- Jeszcze nic nie rozumiesz, tępa dziewucho?! Zabrałaś mi Tony’ego! To ja miałam być z nim szczęśliwa! Zjawiłaś się ty i wszystko się popsuło! – wrzeszczała jak oszalała blondyna.
Nie było mi jej żal. Nie czułam się winna. Tony sam sobie wybiera przyjaciół, ja nie ingerowałam w jego kontakty z córką Stane’a. Nie dość, że sprowadziła terror na naszą trójkę to teraz chce nas wszystkich pozabijać. Kompletna wariatka!
- Whitney do jasnej cholery! Chcesz żeby Mandaryn się znowu na nas zdenerwował?! Dalej nic nie rozumiesz?! Jedno nie porozumienie i to on nas zabije, kretynko! – krzyknęła Cornelia podchodząc do Whitney.
Whitney nie patrząc na nią podbiegła do mnie. Ja wiedząc czego się można po niej spodziewać wstałam i zaczęłam odchodzić od kanapy. Whitney była szybsza. Złapała mnie za ramię a drugą ręką wymierzyła cios z pięści w prosto moją twarz. Splunęłam krwią. Nie myśląc o konsekwencjach oddałam jej. Ta zachwiała się i kopnęła mnie z kolana w brzuch a potem powaliła na podłogę. Spodziewałam się kolejnego ciosu, jednak nic takiego się nie stało. Kręciło mi się w głowie, wiedziałam, że stracę przytomność. I tak też się stało. Przynajmniej nie poddałam się bez walki.









Wróciłam do was po długiej nieobecności z nowym rozdziałem. Jeszcze dwa rozdziały i koniec pierwszej księgi. Spodziewajcie się, że będzie gorąco. 
Pozdrawiam. 


5 komentarzy:

  1. Mam mętlik w głowie. Czyli co Mandarynka pociąga za sznurki? Nie wierzę, a to drań. Nadal nie wiem po co mu Pepper? I jaki interes ma Cornelia w tym wszystkim? Tyle pytań i brak odpowiedzi. A wgl to rozwalił mnie Tony i te "średniowieczne pierdoły", boskie ;). Jeszcze Rhodey taki spokojny człowiek i się zdenerwował. Dobrze, że Stark zachował resztki inteligencji i nie poleciał do Pepper. Wszyscy dobrze wiemy, że się do tego pali :3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tak samo, co Wdowa. SZOK :O Mandarynka jest bossem? Co to do cholery ma być? A jeszcze Mask wszystko niszczą. Zniszczyć się. Zabić kurr spalić. Wybacz, ale są już nieznośne. Pepper ma jaja bo już nie raz ją tak potraktowały, a ona ma siłę walczyć. Whitney to chyba jest chora psychicznie, a ta druga może chce zemsty na Rhodey'm? No nie wiem. Fajna notka. Nic, tylko czekać, co się jeszcze będzie wyprawiał za cyrk. :)

    http://iron-adventures.blogspot.com/2015/10/akt-xiv-miosc.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka, Cornelia nadal nie lubi Whitney czy mi się zdaje ? Ni nic pozostało mi czekać na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha :) gdybym powiedziała nauczycielowi o średniowiecznych pierdołach miałabym zagrożone kolejne trzy lata nauki :) hahahahaha
    Opowiadanie jest bomba. Tony Stark czemu jesteś taki nieogarnięty? -.- Lol Jesteś zakochany w Pepper.
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nn http://ironman-another-story.blogspot.com/2015/10/rozdzia-14-kawa-blachy-z-zaroweczka.html

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy