wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 17: To tylko ostrzeżenie


Pracowałem w zbrojowni już parę godzin. Nie odczuwałem tego. Uświadomiłem to sobie dopiero gdy spojrzałem na zegarek. Była godzina trzecia. Chyba pora coś zjeść. Odłożyłem narzędzia i wyszedłem ze zbrojowni.

~*~


Weszłam do domu. Ciemność panująca tutaj mimo iż był dzień, przyprawiała mnie o nie lada dreszcze. Mrok był wielki, nie mogłam nawet ujrzeć swoich dłoni. No nic, muszę znaleźć włącznik światła. Poszłam przed siebie z wyciągniętymi rękami do przodu. Tylko tak mogłam zorientować się co znajduję się przede mną. Obym nie wpadła na małe szafki, bądź bóg wie co jeszcze. Dalej kroczyłam po korytarzu. Nie znałam dobrze tego domu, fakt byłam tutaj parę razy jednak to nie to samo. 
Usłyszałam szmery, jakby strzępki słów. Serce podskoczyło mi do gardła, a oddech przyśpieszył. Chciałam się rozejrzeć, jednakże uświadomiłam sobie,   że to nic nie dało. Było za ciemno, żeby dostrzec czubek własnego nosa. Dotknęłam ręką ściany po prawej stronie. Gdzieś tutaj powinna być przerwa i wejście do salonu. Dobrze myślałam, bo znalazłam przejście. Nie wiele myśląc, poszłam przez środek salonu. Uderzyłam z hukiem o szklany stolik i można powiedzieć, że przeleciałam nad nim. Po prostu potknęłam się o niego i wylądowałam za nim. Mało tego, poczułam pulsujący ból koło skroni a potem ciepło. Dotknęłam okolic łuku brwiowego i poczułam krew. Szybko się podniosłam, sprawdzając tym razem czy nie ma przeszkód. Ominęłam kanapę i podeszłam do czegoś co przypominało zasłony. Dotknęłam to dłońmi i faktycznie to było to o czym myślałam. Odsunęłam je. Okazało się, że nawet okna były czarne. Po raz kolejny usłyszałam szmery. Mój strach wzmógł się gdy zorientowałam się, że dźwięki te słychać tuż za mną. Serce chciało wyskoczyć z piersi, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Zdobyłam się na choć trochę odwagi. Odwróciłam się powoli i ostrożnie. Jakąż ulgę poczułam gdy nikogo tutaj nie było. Jednak nie mogę tu zostać. Nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi i czy naprawdę kogoś tutaj nie ma. Nie zwracając uwagi na to czy się potknę czy nie przeszłam przez pokój. Nie obyło się bez potknięcia bądź obicia. Wyszłam na korytarz i rzuciłam okiem w kierunku drzwi. O matko, ktoś w nich stał. Sparaliżowało mnie, miałam ochotę krzyczeć  wniebogłosy. Później było już gorzej. Tajemnicza osoba powolnym krokiem zmierzała ku mnie. Wykonałam zwrot i pobiegłam przed siebie. Przeszkodziły mi schody, na których się potknęłam. Chciałam wstać, jednak ktoś mocno pociągnął mnie za rękę i przeciągnął od parteru aż na piętro. Krzyknęłam przeraźliwie, nie wiedziałam co się dzieje. Osoba ta zawlokła mnie do pokoju, później zwalniając ucisk. Wykorzystałam to. Wyszłam z pokoju, jednak moje szczęście nie trwało długo. Miałam już schodzić po schodach kiedy czyjaś silna ręka dotknęła moich pleców, popychając mnie ku przodowi. Zachwiałam się, straciłam równowagę i sturlałam się ze schodów. Walczyłam z tym aby nie zamknąć oczu. Dobrze, że nie pękły mi szwy. 
- To jeszcze nie koniec. - usłyszałam kobiecy głos, a właściwie dwa.
Potem nie myślałam już o niczym. Przegrałam walkę ze zmęczeniem.


~*~


Stałem pod drzwiami mojego domu. Miałem już chwycić za klamkę kiedy spostrzegłem, że okna są dziwnie czarne jak na dzień. W pomieszczeniach było ciemno, za mrocznie. Szarpnąłem za klamkę. Drzwi były zamknięte na cztery spusty. Na dodatek usłyszałem przeraźliwy krzyk Pepper. Cholera! Nie miałem kluczy, bo dałem je dziewczynie. Co teraz? Wiem! Drzwi od tarasu! Pobiegłem za dom. Wszedłem przez drzwi do salonu. Wszystko wyglądało normalnie, dopóki nie przyjrzałem się szklanemu stolikowi. Na kancie była krew, wyglądała na jeszcze świeżą. Wyszedłem na korytarz i skierowałem się ku drzwiom. Chwyciłem za klamkę i przekręciłem. Jakież było moje zdziwienie gdy się otworzyły. Odwróciłem się. To co ujrzałem sprawiło, że moje nogi zrobiły się jak z waty. Przy schodach, plecami do mnie leżała nieprzytomna rudowłosa. Podbiegłem do niej. Przykucnąłem i odwróciłem ją tak aby leżała na plecach. Dzięki Bogu, że szwy są całe. Co by to było gdyby pękły drugi raz. Pepper miała rozcięty łuk brwiowy, z którego dalej sączyła się krew. Na ramionach jak i na jej smukłych dłoniach było wiele rozcięć. Wyglądała jakby ją ktoś nieźle poturbował. Wziąłem ją na ręce i przeniosłem na kanapę. Sam udałem się do łazienki po mokry ręcznik, aby wytrzeć jej rany. Przykładałem ręcznik do zadrapań Pepper, kiedy ta gwałtownie otworzyła oczy. Podniosła się do pozycji siedzącej. Zaczęła oględziny pomieszczenia. Jej spojrzenie wyrażało przerażenie jakiego jeszcze nie widziałem. Wyglądała jakby próbowała zapomnieć o poprzednich wydarzeniach ale także jakby chciała je sobie racjonalnie wytłumaczyć w myślach. Cała się trzęsła. Chyba nie była zbytnio świadoma swoich czynów. Oczy jakby zamglone, dalej wyrażały strach. Nawet strach nie był tutaj dobrym określeniem.  Dotknęła ręką czoła a potem spojrzała na swoje ciało. Przygryzła wargi, które teraz też drżały. Oczy zaczęły się szklić. O nie... Usłyszałem łkanie, bardzo żałosne i głośne. Usiadłem obok niej na kanapie. Pepper siedziała teraz skulona, twarz miała ukrytą w dłoniach. Zagarnąłem ją w swoje ramiona i delikatnie objąłem. Ta, wtuliła się w mój tors. Twarz miała zakrytą włosami, które sięgały jej za łopatki. Jedną ręką obejmowałem ją w talii a drugą delikatnie gładziłem jej rudzielce, które osobiście uwielbiałem. Nie przeszkadzało mi to, że zmoczy mi koszulkę. Myślałem tylko o tym co się mogło stać. Rudowłosa wyglądała na nieźle poturbowaną. Dziwne było to, że nie mogłem się dostać do domu... i ta ciemność. Mrożąca krew w żyłach ciemność. Coś musiało się stać, sama by sobie tego nie zrobiła. Chociaż... ostatnio ten sen. Przyłożyła sobie nóż do brzucha, to wyglądało jednoznacznie. Nie to, że nie wierzę jej o tym, że to Cornelia i Whitney. To jest najbardziej prawdopodobne. Zapowiedziały, że się zemszczą na naszej trójce. Na dodatek tego wszystkiego nie mogłem dodzwonić się do Rhodey'ego. Mam nadzieję, że jest cały i zdrowy.
Niespokojny oddech dziewczyny trochę zwolnił. Jednak z jej oczu dalej wypływały łzy. Musiałem przerwać ciszę. Może rozmowa przyniesie jej ulgę.
- Co się stało? - szepnąłem tuż nad jej uchem.
Rudowłosa wzdrygnęła się. Widocznie nie spodziewała się, że zacznę wypytywać. Znowu załkała, tym razem o wiele ciszej.
- Nie dzisiaj...
Westchnąłem. Jak mam jej pomóc, skoro nie wiem co się wydarzyło? Nie chcę żeby męczyła się z tym sama. Może chce sobie wszystko przemyśleć na spokojnie i samotnie?
- Chcesz zostać sama?
Odsunęła się lekko ode mnie i pokiwała przecząco głową. Nie płakała, jej twarz była czerwona a oczy podpuchnięte. Starła łzy rękami i próbowała wymusić uśmiech. Zamiast tego wyszedł grymas. Nie patrzyła na mnie tylko rozglądała się po domu. Swój wzrok najdłużej zatrzymała przy stoliku. Dalej widać było jej krew. Wzięła ręcznik, który przyniosłem i starła ślad. Później przyłożyła sobie do czoła jako okład, ręcznik był zmoczony w zimnej wodzie. Przymknęła oczy. Wyglądała teraz na przemęczoną kiedy tak siedziała.
- Nie jesteś może zmęczona?
Westchnęła ciężko, wstała ospale i skierowała się ku schodom. Szedłem tuż za nią, jakby ją asekurując. Skierowała się do pokoju, w którym mieszkała i od razu położyła się na łóżku. Nie przykryła się nawet kołdrą, zamknęła tylko oczy. Miałem wychodzić, kiedy usłyszałem jej cichy, ledwo słyszalny głos.
- Zostaniesz?
Nieświadomie, mój lewy kącik ust podniósł się, stwarzając uśmiech. Usiadłem przy stoliku, dalej się uśmiechając jak głupi. Pepper natomiast spojrzała na mnie i wskazała ręką na miejsce obok siebie. Bez wahania podszedłem do niej i zająłem wskazane mi miejsce. Teraz to na jej twarzy pojawił się prawie nieuchwytny uśmiech. Zamknęła oczy, a ja patrzyłem na jej już bardziej spokojną twarz. Oparłem się o ścianę i patrzyłem tempo w drzwi. Martwiłem się jej stanem, do tego nie powiedziała mi co tutaj zaszło. Nie chciałem wymuszać na niej odpowiedzi. Teraz jednak myślę, że powinienem to zrobić. Nie wiem jak ją chronić i przede wszystkim przed czym albo przed kim. Nie wybaczyłbym sobie gdybym nie zdążył na czas, nie ochronił wtedy kiedy byłaby taka konieczność. Na przykład dzisiaj... co gdyby to się nie skończyło tylko na zadrapaniach? Nawet to gdy znalazłem ją przy schodach... co gdyby szwy nie wytrzymały? Nie chciałem myśleć co by wtedy było. Czasami przeraża mnie to, że nie będę mógł zdążyć na czas i nie uratuję bliskich mi osób a nawet tych niczemu winnych. 
A co do bliskich mi ludzi zastanawiałem się gdzie jest Rhodey. Dzwoniłem do niego chyba z kilkanaście razy. Odpowiadała mi tylko cisza. Miejmy nadzieję, że się zjawi.
Usłyszałem donośne pukanie do drzwi. Spojrzałem na twarz Pepper. Spała. Wyszedłem z pokoju i zbiegłem po schodach.




Jest, wielkie bum. Mam nadzieję, że zaskoczyłam was chociaż trochę. Macie jakieś pytania? :)
Pozdrawiam.

13 komentarzy:

  1. Zaskoczenie? To jest szok! Co ona zrobiła? A może to Cornelia i Whitney ? Co siedziałem dzieje z Rhodey'm? Bardzo źle. Zero oznak życia a w dodatku Pepper jest mocno poturbowana. Na szczęście Tony przyszedł jej na pomoc. Urocze, jak się o nią martwi. I teraz nasuwa się kolejne pytanie? Kto puka do drzwi? A może Rhodey im uciekł . Chyba że to jeszcze ktoś inny. Tyle akcji mrożącej krew w żyłach. Świetna notka, jak zawsze. Czekam na nn i moze na maila z opo na konkurs. To weny i tego co potrzebujesz niech nie zabraknie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pepper sama by tego nie zrobiła. Co się dzieje z Rhodey'm już w następnym rozdziale. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jejku super! Jest tak słodko między naszą parką <3 położył się koło niej :* kto pukal? Może to Rhodey?
    Czyżby to Cornelia i Withney jej zrobiły? No nie! Mam nadzieję, że spotka je surowa kara... a co z James'em? Zniknął?
    Notka genialna <3 Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko okaże się w następnych rozdziałach, ale tak masz rację :-) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. No nie wierzę! Co tu się przed chwilą stało?! Biedna Pepper ile jeszcze będzie musiała wycierpieć...Ja jestem pewna, że te dwie, podłe...jej to zrobiły. Ale nasz Tony taki słodki, opiekuńczy<3 Tylko co dzieje się z Rhoedy'm?! Kto puka do drzwi? Rany, jakie emocje, uwielbiam :-* Świetny rozdział kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Pepper wycierpi dużo. Chyba najwięcej z całej trójcy. To co dzieje się z Rhodey'm już na początku rozdziału 18. Pozdrawiam :-)

      Usuń
  4. Dlaczego ja się o wszystkim dowiaduje na końcu?! Rozdział ciekawy i trzymający w napięciu. Naprawde masz wielki talent. Ciekawe gdzie wcieło Jamesa i te dwie małpy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to określiłaś, te dwie małpy już się niedługo pojawią :D a o Rhodey'm w następnym rozdziale :)

      Usuń
  5. U mnie nn

    iron-adventures.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. http://iron-adventures.blogspot.com/2015/05/rozdzia-18-tyle-czasu-na-bol.html?m=1

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy