Nie dam rady… Jak długo jeszcze
mam iść? Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a już zaczęło świtać. Mam wrażenie,
że nie pokonałam nawet połowy drogi…
Zastanawiam się, czy Tony i
Rhodey mnie szukają. W końcu Cornelia ujawniła, że się tylko pode mnie
podszywała. Podła suka! Tak, może i to była moja przyjaciółka, ale właśnie…
BYŁA. Definitywny koniec naszej przyjaźni… Co ja gadam, od początku powinnam
sobie powiedzieć, że to koniec. A ja się łudziłam, że coś jeszcze z tego
będzie. Taka prawda, że mam za dobre i za kruche serce na takie sytuacje i dla
takich osób jak ona… I jestem naiwna, a to moja najgorsza wada z możliwych.
Przynajmniej tak mi się teraz wydaje, a pewnie jest wiele innych, których
chciałabym się pozbyć.
Przez to wszystko zapomniałam
dokąd zmierzam. W sumie, to sama tego nie wiedziałam, szłam przed siebie,
byleby znaleźć jakiś znak, wskazówkę, cokolwiek. Minęło kilka dobrych godzin, a
ja wciąż błądziłam na odludziu. Tylko pola, łąki. Nic więcej. Muszę odpocząć i
pomyśleć co dalej. Usiadłam na uboczu, na trawie. Spojrzałam w niebo, które
przybierało pomarańczowo-różowawe barwy. Za niedługo powita mnie wschód słońca.
~*~
Już świtało, a ja dalej tkwiłem w
zbrojowni. Nie przeszkadzało mi to, że spędziłem tutaj tyle godzin, ale to, że
do tej pory nie znalazłem Pepper. Byłem dwa razy na patrolu, przy okazji jej
szukając. Za chwilę będę musiał się zmywać do domu, zanim mama Rhodey’ego się
zorientuje, że mnie nie ma. Cholera, jeśli jej teraz nie znajdę, to Roberta
zacznie coś podejrzewać, przecież rudowłosa nie zeszłaby na śniadanie.
Moją ostatnią szansą była
satelita, przez którą mógłbym ją namierzyć. Zacząłem się podświadomie modlić,
aby mój plan wypalił. Rozpocząłem namierzanie i nie posiadałem się z radości!
Udało się! Znajdowała się gdzieś około siedemdziesięciu kilometrów od
zbrojowni. Bardzo daleko, co ona tam mogła robić?
Nie zastanawiając się, założyłem
zbroję i wyleciałem ze zbrojowni. Oby tylko zbytnio nie oddaliła się od
miejsca. Może zastanę tam Cornelię i Whitney? Chyba pora już się z nimi
rozprawić, nic tylko same kłopoty…
Doleciałem na miejsce. Miałem
szczęście! Odnalazłem ją!
Leżała na ziemi, wyglądała jakby
spała. I tak faktycznie było, nie reagowała kiedy delikatnie ją szturchnąłem.
Wziąłem ją na ręce i poleciałem w kierunku zbrojowni. Kiedy tak lecieliśmy,
przyglądałem się jej twarzy. Nie była poobijana, z czego bardzo się ucieszyłem.
Może tym razem nie znęcały się nad nią tak bardzo. Muszę się wszystkiego
dowiedzieć na miejscu.
Około pięciu minut potem,
lądowałem już w hangarze, w którym mieściła się zbrojownia. Nikogo w środku nie
było oprócz naszej dwójki. Ułożyłem rudowłosą na kanapie. Zdjąłem zbroje i
podszedłem do komputera. Rozpocząłem lokalizacje tych dwóch osób, które
ostatnio spędzały mi sen z powiek. Zwłaszcza kiedy nie wiedziałem co z moją
przyjaciółką.
Zastanawiało mnie też, gdzie
podziewa się Rhodey. Oby i jemu się coś nie stało, zwariowałbym gdyby tak było.
Może do niego zadzwonię?
<Rhodey? Gdzie jesteś?
Wszystko w porządku?>
<Stary, z tymi pytaniami
zupełnie jak Pepper. Jestem w domu, jest okej. Znalazłeś ją?>
<Tak. Jestem w zbrojowni.>
<Zaraz będę.>
To chyba najkrótsza rozmowa jaką
kiedykolwiek przeprowadziliśmy. Nim się obejrzałem Rhodey wszedł do zbrojowni.
Spojrzał na Pepper a potem na mnie, wzrokiem który oczekuje wyjaśnień. Ale co
ja mogłem mu powiedzieć, sam mało wiedziałem.
- Co się stało?
- Sam nie wiem, znalazłem ją w
jakiś polach, daleko od nas. Pewnie to one ją tam wywiozły.
- Z całą pewnością. – dodał i
spojrzał na ekran komputera. – Tony, wiesz, że to nic nie da. One są jak
cienie, nie znajdziesz ich.
- Muszę spróbować, nie mogę was
ciągle narażać. – czułem narastającą w sobie złość.
Poczułem skurcz w klatce piersiowej,
automatycznie się skuliłem łapiąc za implant. Rhoedy schylił się i spojrzał na
mnie przestraszonym wzrokiem.
- Tony?
Ja nie odpowiedziałem, zrobiło mi
się ciemno przed oczami, na tyle, że usiadłem i przymknąłem lekko powieki.
Oddychałem głęboko aby się uspokoić. Wiedziałem, że to przez stres i nerwy. Ale
cóż mogłem poradzić, sytuacja jest bardzo poważna.
- Tony, co Ci jest?
Nawet nie zauważyłem kiedy Pepper
się obudziła. Moje serce aż zaczęło szybciej bić, już czułem się dobrze. Na jej
widok zawsze się cieszyłem, zawsze czułem coś więcej. Po prostu nie umiałem
tego wytłumaczyć, dlaczego tak jest.
Wstałem, mimo groźnej miny
Rhodey’ego, który mi to ewidentnie odradzał. Co ja poradzę, że chciałem ją
przytulić, przekonać się, że to mi się nie śni. Podszedłem do niej i
przytuliłem najmocniej ale też najdelikatniej jak tylko mogłem. Chyba była
zaskoczona, bo przez chwilę stała bez ruchu, jednak odwzajemniła gest. Nie dane
nam było tak długo stać gdyż James chrząknął znacząco, przerywając nam chwilę
zapomnienia. Rudowłosa podeszła do Jamesa też go przytulając. Każdy z nas
ucieszył się, że widzi Pepper w tak dobrym stanie. Ciekawe czy tak jest w
środku.
- Dobrze, że jesteś. – powiedział
Rhodey uśmiechając się promiennie. – Co się stało?
Kiedy czarnoskóry zadał to
pytanie, którego z pewnością nie chciała słyszeć, nagle zmarkotniała.
- Możemy o tym teraz nie mówić?
Jestem zmęczona.
Spojrzałem na nią jakbym chciał
dowiedzieć się co przed nami ukrywa. Pepper to zauważyła i dodała pośpiesznie.
- Bardzo zmęczona.
Westchnąłem tylko, mogłem jedynie
patrzeć jak wychodzi. Tym razem rzuciłem spojrzenie James’owi, który wydawał
się tak samo zmartwiony jak ja.
- Co teraz? – spytał.
- Nie mam pojęcia. Idziemy za
nią?
- Myślę, że lepiej będzie jak
zostanie przez chwilę sama. Nie bądź taki nadgorliwy i nachalny, bo w końcu nic
nam nie powie.
Jak zwykle, Rhodey i te jego
dobre rady. Ale tym razem poczekam, Pepper nam wszystko opowie w swoim czasie.
~*~
To dopiero męczący dzień.
Dotarłam do domu państwa Rhodes’ów. Miałam nadzieje, że nie zastanę Roberty,
nie chciałabym żeby widziała mnie w takim stanie. Co prawda nie było źle,
jednak nie chciałam ryzykować. Na pewno drążyłaby i zadawała pytania, a tego
chciałam za wszelką cenę uniknąć. Nie lubiłam okłamywać ludzi, nie umiałam tego
robić. Mogłam zmienić temat, ale nie zręcznie okłamać. Ciężko mi to
przychodziło.
Otworzyłam drzwi i szybko
przeszłam przez przedpokój. Weszłam po schodach a zaraz
potem zamknęłam się w pokoju.
Odetchnęłam z ulgą, nie zastałam pani Rhodes. Rozejrzałam się i stwierdziłam,
że nic się tutaj nie zmieniło. W sumie, nie zniknęłam na długo. Myślałam, że Kornelia
narobi bałaganu, dla niepoznaki. Jednak udało jej się zmylić Tony’ego. Co z
tego, że przybrała moją postać, wiedziała jaki mam charakter i to wykorzystała.
Perfidna… Mogłam się spodziewać, że kiedyś mi taki numer albo podobny, wywinie.
Podeszłam do szafy i wyjęłam
czyste ciuchy. Mimo, że był ranek, postanowiłam, że się trochę zdrzemnę. Nie
miałam dobrych warunków do spania, jeszcze ta podróż mnie wykończyła. Dziwię
się, że nie bolą mnie nogi.
Skierowałam się do łazienki aby
się trochę odświeżyć. Umyłam też włosy, które rozpuściłam i pozostawiłam do
wyschnięcia.
Wchodząc do pokoju, spojrzałam na
mój telefon. Matko, ile nieodebranych połączeń… Zdziwiło mnie, że wszystkie
były od taty. Cóż on mógł pomyśleć gdy nie obierałam… Może, że nie chce mieć z
nim nic wspólnego? A wręcz przeciwnie, chciałam utrzymywać z nim kontakt,
jednak nie będzie już tak samo jak kiedyś. I oby dwoje o tym wiedzieliśmy.
Są jakieś pytania? Rozdział, tak na dobry początek drugiego miesiąca wakacji.
Jak to dobrze, że Pepper jest już z nimi. Nikt nie przepada za prawniczką :D Ale chyba to nie koniec kłopotów. Pewnie te małpy znowu zamiast zbierać banany, to szykują j Fajna jakiś dziwny plan? Fajna notka. Może krótka, ale lekko się ją czytało. To jedno pytanie. Kiedy nn?
OdpowiedzUsuńPs: U mnie nn dziś nowa.
Cieszę się, że Pepper się znalazła. Ruda miała racje Cornelia to suka tak samo jak Whitney. Nadal zastanawiam się dlaczego dwóm blondi zależy tak bardzo na skrzywdzeniu Pepper? Dobrze wiedzieć, że Virgil chce mieć dobre stosunki z Pep. Czekam na next i zapraszam do siebie na notke
OdpowiedzUsuńhttp://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/08/rozdzia-6-chetnie-cie-zmiazdze-blaszana.html?m=1
Nowa notka
OdpowiedzUsuńhttp://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/08/rozdzia-7-to-ty-umiesz-gotowac.html?m=1
U mnie one shot http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/08/one-shot-na-tysiac-wyswietlen-bloga.html?m=1
OdpowiedzUsuńWow! D9brze ze wrocila. Uff.. Virgil dzwonil? Zaskoczylas mnie. Ale bardzo pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńSuper notka :)
U mnie az 3 notki rocznicowe! Zapraszam. :) imaa.blog.pl
Nowa nocia :* http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/09/rozdzia-9-jaki-dzentelmen.html?m=1
OdpowiedzUsuń