Nie wytrzymam tutaj dłużej! Ranek sama, popołudnie też. Około piątej wpadają Rhoedy i Corny oraz mój ojciec, ale to tylko na godzinę może trochę dłużej. Nie mam sama co tutaj robić, mam dość nieustannego leżenia. Muszę leżeć nieruchomo, ponieważ plecy jeszcze się dostatecznie nie zagoiły. Kiedy ja nie jestem taką osobą, że potrafię być tylko i wyłącznie w jednym miejscu! Okropność, że mnie musiało spotkać coś takiego. Przeczytałam już wszystkie modowe i plotkarskie magazyny, które przyniosła mi blond włosa. W każdej gazecie to samo, nic nowego... Już chyba lepszy program telewizyjny do czytania! Najgorsze jednak jest to, że nie wiadomo ile tutaj spędzę, a coś czuję, że prędko mnie nie wypuszczą.
Intryguje mnie również sprawa z moim wypadkiem. Tylko ja poszkodowana? Uratowana przez Iron Man'a? Powinnam się cieszyć, że ktoś tak znany ocalił mi życie. Faktycznie, cieszę się jednak to wszystko jest bardzo dziwne. To wygląda tak jakby ktoś chciał żebym zginęła, albo zapadła w długą i intensywną śpiączkę. Och, jak ja nie lubię tajemnic i zagmatwanych spraw! To jeszcze bardziej komplikuje życie, które i tak jest zawiłe.
Nim się spostrzegłam do sali wszedł lekarz.
- Jak się czujesz Virginio?
- Dobrze, chciałabym już wyjść. - powiedziałam z nadzieją, że lekarz ujawni przybliżoną datę.
- Za dwa dni.
Powiedziawszy to skierował się do drzwi. Znowu zostałam sama. Dopiero za dwa dni? Zanudzę się tu na śmierć i nici z powrócenia do normalnego życia. Pewnie z tą codziennością, która była dotychczas pośpieszyłam się ale postaram się, aby wszystko wróciło jak najszybciej do normy. W sumie to przynajmniej nie muszę chodzić do Akademii Jutra. Nie to, że nie lubię tam chodzić ale jak to ze szkołą. Nikomu nie chce się wstać a tym bardziej pisać testów i kartkówek a co dopiero uczyć się na nie i przerabiać tyle materiału, z którego połowa jest nam w ogóle nie potrzebna.
Jeszcze wracając do tego wypadku to... był u mnie Tony Stark. Przyszedł razem z Rhoedy'm. Wyglądał na trochę zagubionego i przejętego ale wydał mi się miły i zabawny. Powiem, że jest przystojny nie można narzekać. Z pewnością ma branie w akademii, mogę się założyć. W końcu jest bogaty i całkiem przystojny. Wszystkie na niego lecą, pewnie łatwo znajdzie tą jedyną. O ile nie jest typem macho... Mam nadzieję, że nie bo nawet go polubiłam i nie chcę mieć już na samym początku znajomości złego mniemania o Starku. Zobaczymy co będzie, może nie będzie aż tak źle? Chyba za dużo o tym wszystkim myślę.
Zamknęłam oczy i postanowiłam, że choć przez chwilę się zdrzemnę.
Jeszcze wracając do tego wypadku to... był u mnie Tony Stark. Przyszedł razem z Rhoedy'm. Wyglądał na trochę zagubionego i przejętego ale wydał mi się miły i zabawny. Powiem, że jest przystojny nie można narzekać. Z pewnością ma branie w akademii, mogę się założyć. W końcu jest bogaty i całkiem przystojny. Wszystkie na niego lecą, pewnie łatwo znajdzie tą jedyną. O ile nie jest typem macho... Mam nadzieję, że nie bo nawet go polubiłam i nie chcę mieć już na samym początku znajomości złego mniemania o Starku. Zobaczymy co będzie, może nie będzie aż tak źle? Chyba za dużo o tym wszystkim myślę.
Zamknęłam oczy i postanowiłam, że choć przez chwilę się zdrzemnę.
~*~
Dzień płynął mi nieubłaganie wolno. Nie lubiłem spędzać czasu w szkole zwłaszcza, że chodziłem tutaj dopiero dwa dni i tylko z woli mojego taty. Czyli z mojej strony z przymusu. Na lekcjach rysowałem nowe zbroje, albo poprawiałem stare. Jednak nie mogłem tego robić ciągle. Czasami musiałem ratować miasto i innych kiedy byłem w akademii. Moją stałą wymówką było to, że idę do toalety. Jednak moje wychodne trwało tak długo, że nie raz kończyły się zajęcia. Ostatnio nawet zacząłem chodzić do zbrojowni i spędzać tam noce, ponieważ chciałem zrobić niespodziankę Rhodey'emu. Robiłem dla niego zbroję. Robocza nazwa to War Machine, można ją oczywiście zmienić. To tylko kwestia tego czy nazwa przypadnie do gustu mojemu przyjacielowi. Nie bez powodu zbroja nosi taką nazwę. Jest przeznaczona do walki, z ciężką artylerią, do ataku. Nie wiem jeszcze co do niej konkretnie wprowadzę, ale to na pewno będzie coś ekstra. James będzie zadowolony, czuję to. Już wcześniej pytał się mnie czy nie byłbym w stanie zrobić dla niego zbroi. Powiedziałem mu, że pomyślę nad tym, ostatecznie się nie zgadzając. Dlatego potajemnie robię tę zbroję. Pewnie teraz myśli, że nic z tego ale ja go zaskoczę. Mam nadzieję, że bardzo pozytywnie.
Już ostatnia lekcja, jeszcze tylko kilka minut do dzwonka. Była teraz historia, ulubiony przedmiot Rhodey'ego. Widziałem jak siedział skupiony, widać było, że spija każde słowo z ust nauczyciela. Czasem nawet zacząłem się zastanawiać czy nie ma obsesji na punkcie tego przedmiotu. Jak można mieć same piątki, bez żadnej czwórki? Zwłaszcza, że historia nie była dla mnie łatwym przedmiotem. Wolałem fizykę, matematykę czy też chemię. Czyli tylko przedmioty ścisłe. Rhodey był natomiast moim przeciwieństwem. Polski, historia, wiedza o społeczeństwie to jego żywioł.
Lekcja dobiegła końca. Wyszedłem z klasy, wiedziałem, że nie ma co czekać na Rhodey'ego. Zostaje jeszcze na koło historyczne. Wyszedłem z budynku i szukałem kogoś znajomego. Dostrzegłem Cornelię, która zmierzała w moją stronę.
- Hej Tony! Gdzie Rhodey?
- Został na kole historycznym.
- Chyba histerycznym... No cóż, idziesz ze mną do Pepper? - spytała blondynka i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
Kiwnąłem tylko głową. Udaliśmy się w stronę szpitala w zupełnej ciszy. Jednak nie była to niezręczna cisza, widać było, że każdy myślami jest gdzie indziej.
Po chwili już znaleźliśmy się w sali gdzie tymczasowo była Pepper. Cornelia weszła pierwsza, a ja tuż za nią.
- Cześć Corny. - powiedziała rudowłosa w stronę jej przyjaciółki. - Cześć.
Mówiąc to uśmiechnęła tak, że prawie ujrzałem jej wszystkie zęby. Odwzajemniłem uśmiech i podszedłem do okna. Oparłem się o parapet i oparłem ręce o klatkę piersiową. Blond włosa dziewczyna usiadła przy Pepper. Zaczęły rozmowę, jednak ja ich za bardzo nie słuchałem. Skupiłem swój wzrok na rudowłosej. Powiem szczerze, że była ładna. Wcześniej nie pomyślałbym, że zwrócę uwagę na kogoś takiego jak ona. Nie chodzi o to, że ruda dziewczyna z piegami jest odrażająca. Po prostu wcześniej gustowałem w blondynkach. Ale ostatnio coś się zmieniło. Przestałem patrzeć tylko na wygląd, teraz liczył się również charakter. Coś mi się wydaje, że Pepper ma bardzo wyszukany charakter. Można powiedzieć, że kiedy ją uratowałem od razu wpadła mi w oko. Limonkowa sukienka kontrastowała z jej bladą twarzą dodając jej tylko uroku. Nie zapomnę tego widoku do końca życia. Nie żebym się zakochał, ale ta dziewczyna miała w sobie coś niezwykłego. I dlatego zamierzałem ją bliżej poznać.
- To może ja pójdę po coś do picia. - powiedziała nagle blondynka i skierowała się w stronę drzwi.
Ja natomiast dalej obserwowałem rudowłosą. Ona spojrzała na mnie i wskazała na krzesło, na którym przed chwilą siedziała jej przyjaciółka. Zrobiłem to co chciała, właściwie nie wiem dlaczego. Postanowiłem zrobić pierwszy krok. Kiedy przyszedłem tu pierwszy raz nie rozmawialiśmy w ogóle.
- Jak się czujesz?
- Jest dobrze, dzięki, że pytasz. - odparła. - A Rhodey gdzie?
- Koło historyczne.
- Ach, tak. Spędza tam wiele czasu.
Miałem jej odpowiedzieć, ale jak na zawołanie do sali wszedł James. Spojrzał na nas i widziałem, że skręca go żeby czegoś nie palnąć. Jednak na szczęście powstrzymał się. Chociaż raz.
- Cześć Pepper.
- James, ile można czasu poświęcać jednemu przedmiotowi? Zaczynam się o ciebie martwić. - powiedziała ze śmiechem w głosie dziewczyna.
- Nie mam takiego szczęścia jak Tony, on nie musi poświęcać nauce zbyt dużo czasu. Ale dobrze wiecie, że bardzo lubię historię. To nic strasznego!
- Czasami się zastanawiam czy to nie obsesja! - powiedziała Pepper i zaśmiała się lekko.
- Czy wy jesteście w jakiejś zmowie? Tony uważa tak samo! - powiedział James, już trochę zdenerwowany.
Teraz to ja się zaśmiałem. Coraz bardziej zaczynałem lubić tą dziewczynę.
- Widziałeś gdzieś po drodze Cornelię? Długo jej nie ma.
- Powiedziała, że musi iść. Mamie jest potrzebna. - powiedział Rhoedy.
W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Wyszedł na korytarz a my znowu zostaliśmy sami. Nie minęło pięć minut a mój przyjaciel wrócił.
- Wybaczcie ale muszę iść, obowiązki. Tony idziesz ze mną? - spytał.
- Nie, muszę gdzieś jeszcze wpaść. - powiedziałem do niego.
Rhodey tylko pokiwał głową i pożegnał się z Pepper. Z pewnością domyślił się, że chodzi o zbrojownię. Właściwie to mogłem iść z nim. W końcu zbrojownia jest tuż koło domu, w którym mieszkam czyli przy domu Jamesa.
- Tony? - drgnąłem i spojrzałem na nią.
- Tak?
- Zamyśliłeś się chyba.
- Tak, może trochę. - powiedziałem i przeczesałem palcami włosy. Wydaje mi się, że to trochę jak tik nerwowy. - Pytałaś o coś? Jeśli tak to przepraszam, często tak mam.
- Zdążyłam zauważyć, kiedy tu byłeś dwa dni temu. Czemu wcześniej nie widziałam cię w akademii? Może chodzisz do innej szkoły? Prywatna? W innym stanie? W innym kraju?
- Wow, wow. Powoli! Zawsze zadajesz tyle pytań za jednym razem?
- Tak, zawsze. Odpowiesz?
- Chodzę do Akademii jutra tyle, że od przedwczoraj. A ty? Wiem od Rhoedy'ego, że się przeprowadziłaś.
- Tak, od dwóch lat.
Wtedy wszedł lekarz. Powiedział, że na dzisiaj koniec odwiedzin. Pożegnałem się z Pepper i wyszedłem na korytarz. Kiedy znalazłem się na ulicy, skierowałem się w stronę zbrojowni. Dzisiaj już powinienem skończyć zbroję War Machine. Jak dobrze pójdzie, to James dostanie ją już jutro. W końcu sobota, więc pewnie prawie cały dzień spędzimy w zbrojowni. Idealna okazja żeby ją dostał. Najwyżej wymyślę coś innego.
Wpisałem kod i wszedłem do swojego drugiego domu. Tak, to było miejsce, w którym mogłem odpocząć i się zrelaksować. Pod słowem zrelaksować miałem na myśli naprawianie mojego pancerza albo tworzenie nowych. W grę nie raz wchodziły jakieś gadżety lub aktualizacje systemu. Nie raz zarywałem nocki, poświęcając się całkowicie pracy. Kochałem to, to jedyne co przypominało mi ojca. Czasami chciałbym cofnąć czas i przywrócić mu życie lub móc spotkać go jeszcze raz. Niekiedy naprawa pancerzy lub ich wzmacnianie było moją ucieczką od uczuć i problemów. Czasami nawet tak się w tym zatracałem, że zapomniałem, że też muszę żyć normalnie. Jednak ratowanie świata jako Iron Man uniemożliwiało mi to.
Teraz jednak postanowiłem o tym nie myśleć, tylko skupić się na zbroi. Tak... znowu uciekam od tego co nieuniknione.
Już ostatnia lekcja, jeszcze tylko kilka minut do dzwonka. Była teraz historia, ulubiony przedmiot Rhodey'ego. Widziałem jak siedział skupiony, widać było, że spija każde słowo z ust nauczyciela. Czasem nawet zacząłem się zastanawiać czy nie ma obsesji na punkcie tego przedmiotu. Jak można mieć same piątki, bez żadnej czwórki? Zwłaszcza, że historia nie była dla mnie łatwym przedmiotem. Wolałem fizykę, matematykę czy też chemię. Czyli tylko przedmioty ścisłe. Rhodey był natomiast moim przeciwieństwem. Polski, historia, wiedza o społeczeństwie to jego żywioł.
Lekcja dobiegła końca. Wyszedłem z klasy, wiedziałem, że nie ma co czekać na Rhodey'ego. Zostaje jeszcze na koło historyczne. Wyszedłem z budynku i szukałem kogoś znajomego. Dostrzegłem Cornelię, która zmierzała w moją stronę.
- Hej Tony! Gdzie Rhodey?
- Został na kole historycznym.
- Chyba histerycznym... No cóż, idziesz ze mną do Pepper? - spytała blondynka i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
Kiwnąłem tylko głową. Udaliśmy się w stronę szpitala w zupełnej ciszy. Jednak nie była to niezręczna cisza, widać było, że każdy myślami jest gdzie indziej.
Po chwili już znaleźliśmy się w sali gdzie tymczasowo była Pepper. Cornelia weszła pierwsza, a ja tuż za nią.
- Cześć Corny. - powiedziała rudowłosa w stronę jej przyjaciółki. - Cześć.
Mówiąc to uśmiechnęła tak, że prawie ujrzałem jej wszystkie zęby. Odwzajemniłem uśmiech i podszedłem do okna. Oparłem się o parapet i oparłem ręce o klatkę piersiową. Blond włosa dziewczyna usiadła przy Pepper. Zaczęły rozmowę, jednak ja ich za bardzo nie słuchałem. Skupiłem swój wzrok na rudowłosej. Powiem szczerze, że była ładna. Wcześniej nie pomyślałbym, że zwrócę uwagę na kogoś takiego jak ona. Nie chodzi o to, że ruda dziewczyna z piegami jest odrażająca. Po prostu wcześniej gustowałem w blondynkach. Ale ostatnio coś się zmieniło. Przestałem patrzeć tylko na wygląd, teraz liczył się również charakter. Coś mi się wydaje, że Pepper ma bardzo wyszukany charakter. Można powiedzieć, że kiedy ją uratowałem od razu wpadła mi w oko. Limonkowa sukienka kontrastowała z jej bladą twarzą dodając jej tylko uroku. Nie zapomnę tego widoku do końca życia. Nie żebym się zakochał, ale ta dziewczyna miała w sobie coś niezwykłego. I dlatego zamierzałem ją bliżej poznać.
- To może ja pójdę po coś do picia. - powiedziała nagle blondynka i skierowała się w stronę drzwi.
Ja natomiast dalej obserwowałem rudowłosą. Ona spojrzała na mnie i wskazała na krzesło, na którym przed chwilą siedziała jej przyjaciółka. Zrobiłem to co chciała, właściwie nie wiem dlaczego. Postanowiłem zrobić pierwszy krok. Kiedy przyszedłem tu pierwszy raz nie rozmawialiśmy w ogóle.
- Jak się czujesz?
- Jest dobrze, dzięki, że pytasz. - odparła. - A Rhodey gdzie?
- Koło historyczne.
- Ach, tak. Spędza tam wiele czasu.
Miałem jej odpowiedzieć, ale jak na zawołanie do sali wszedł James. Spojrzał na nas i widziałem, że skręca go żeby czegoś nie palnąć. Jednak na szczęście powstrzymał się. Chociaż raz.
- Cześć Pepper.
- James, ile można czasu poświęcać jednemu przedmiotowi? Zaczynam się o ciebie martwić. - powiedziała ze śmiechem w głosie dziewczyna.
- Nie mam takiego szczęścia jak Tony, on nie musi poświęcać nauce zbyt dużo czasu. Ale dobrze wiecie, że bardzo lubię historię. To nic strasznego!
- Czasami się zastanawiam czy to nie obsesja! - powiedziała Pepper i zaśmiała się lekko.
- Czy wy jesteście w jakiejś zmowie? Tony uważa tak samo! - powiedział James, już trochę zdenerwowany.
Teraz to ja się zaśmiałem. Coraz bardziej zaczynałem lubić tą dziewczynę.
- Widziałeś gdzieś po drodze Cornelię? Długo jej nie ma.
- Powiedziała, że musi iść. Mamie jest potrzebna. - powiedział Rhoedy.
W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Wyszedł na korytarz a my znowu zostaliśmy sami. Nie minęło pięć minut a mój przyjaciel wrócił.
- Wybaczcie ale muszę iść, obowiązki. Tony idziesz ze mną? - spytał.
- Nie, muszę gdzieś jeszcze wpaść. - powiedziałem do niego.
Rhodey tylko pokiwał głową i pożegnał się z Pepper. Z pewnością domyślił się, że chodzi o zbrojownię. Właściwie to mogłem iść z nim. W końcu zbrojownia jest tuż koło domu, w którym mieszkam czyli przy domu Jamesa.
- Tony? - drgnąłem i spojrzałem na nią.
- Tak?
- Zamyśliłeś się chyba.
- Tak, może trochę. - powiedziałem i przeczesałem palcami włosy. Wydaje mi się, że to trochę jak tik nerwowy. - Pytałaś o coś? Jeśli tak to przepraszam, często tak mam.
- Zdążyłam zauważyć, kiedy tu byłeś dwa dni temu. Czemu wcześniej nie widziałam cię w akademii? Może chodzisz do innej szkoły? Prywatna? W innym stanie? W innym kraju?
- Wow, wow. Powoli! Zawsze zadajesz tyle pytań za jednym razem?
- Tak, zawsze. Odpowiesz?
- Chodzę do Akademii jutra tyle, że od przedwczoraj. A ty? Wiem od Rhoedy'ego, że się przeprowadziłaś.
- Tak, od dwóch lat.
Wtedy wszedł lekarz. Powiedział, że na dzisiaj koniec odwiedzin. Pożegnałem się z Pepper i wyszedłem na korytarz. Kiedy znalazłem się na ulicy, skierowałem się w stronę zbrojowni. Dzisiaj już powinienem skończyć zbroję War Machine. Jak dobrze pójdzie, to James dostanie ją już jutro. W końcu sobota, więc pewnie prawie cały dzień spędzimy w zbrojowni. Idealna okazja żeby ją dostał. Najwyżej wymyślę coś innego.
Wpisałem kod i wszedłem do swojego drugiego domu. Tak, to było miejsce, w którym mogłem odpocząć i się zrelaksować. Pod słowem zrelaksować miałem na myśli naprawianie mojego pancerza albo tworzenie nowych. W grę nie raz wchodziły jakieś gadżety lub aktualizacje systemu. Nie raz zarywałem nocki, poświęcając się całkowicie pracy. Kochałem to, to jedyne co przypominało mi ojca. Czasami chciałbym cofnąć czas i przywrócić mu życie lub móc spotkać go jeszcze raz. Niekiedy naprawa pancerzy lub ich wzmacnianie było moją ucieczką od uczuć i problemów. Czasami nawet tak się w tym zatracałem, że zapomniałem, że też muszę żyć normalnie. Jednak ratowanie świata jako Iron Man uniemożliwiało mi to.
Teraz jednak postanowiłem o tym nie myśleć, tylko skupić się na zbroi. Tak... znowu uciekam od tego co nieuniknione.
~*~
Tony wydawał się bardzo fajnym chłopakiem. Sprawiał wrażenie wiecznie zamyślonego geniusza, jednak z luźną rozmową nie ma żadnych problemów. Może nie raz potrzebuje pomyśleć, nawet w takiej sytuacji. Ciekawe czy z naszej znajomości rozwinie się coś więcej. O ile można to na razie nazwać nawet znajomością.
Drogie czytelniczki oto kolejny rozdział :) Proszę o komentarze każdego rodzaju, jeśli widzicie jakieś błędy, piszcie. Wasze uwagi wiele dla mnie znaczą :)
Świetna notka;-) ja już widzę,że coś iskrzy między Tony'm i Pep,extra:-D. On tak fajnie się jej przygląda:-P
OdpowiedzUsuńCo ciekawe,kto chciał skrzywdzić Pepper?! Będzie próbował zrobić to znowu?! W morde,zaciekawiłaś mnie:-* czekam na kolejną notkę;-)
Nie mogę zdradzić dużo, ponieważ lubię trzymać kogoś w napięciu. Powiem tyle, że mam plany co do tego i myślę, że tak :) dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, troszkę cierpliwości! :D
UsuńDziękuję za komentarz i zabieram się do pracy nad kolejnym rozdziałem ;)
Ja wiem,ale jak chodzi o tak dobre opo to ciężko u mnie z cierpliwością:-P ale oczywiście,że będę czekać<3
UsuńNie no świetnie opisałaś ten rozdział. Doskonały kunszt literacki. Z tych opisów wiele dowiaduję się o naszych bohaterach. Fajnie. To naprawdę ciekawe. Normalnie poczułam ich uczucia związane z ich myślami . To coś magicznego. Pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńWow, nie spodziewałam się takiej opinii :) Dziękuję za tak wspaniały komentarz, aż cieplej mi na sercu :>
UsuńTa notka jest super! Fajnie, ze to jest coś innego. Podobają mi się opisy. :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie :)
Dziękuję :> mam nadzieję, że jeszcze nie raz was zaciekawię :-*
Usuń