sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 4: Między zmartwieniami a obowiązkami


Jeszcze tylko jeden dzień tutaj i żegnam to okropne miejsce. Wprost nie mogę się doczekać. Już teraz rozsadza mnie z radości i z energii w środku. Co prawda z raną na plecach nie jest wspaniale, jednak tragicznie też nie jest. Można powiedzieć, że jest dostatecznie dobrze abym mogła wreszcie stąd wyjść. Leżę tu jakiś tydzień przestałam liczyć po czterech dniach, straciłam rachubę czasu. Marzyłam o tym by wrócić na zajęcia do akademii, co wydaje się bardzo dziwne gdyż nienawidzę szkoły. Jednak nauka lepsza niż leżenie w jednej pozycji, czytanie gazet, oglądanie telewizji. Po za tym w szkole widzę się w przyjaciółmi, mogę z nimi porozmawiać, powygłupiać się. Co prawda Rhodey i Corny odwiedzali mnie codziennie ale to nie jest to samo co w szkole i jeszcze nie raz po zajęciach. Nawet Tony odwiedzał mnie razem z nimi, jednak po chwili wybiegał mówiąc coś Rhodey'emu na ucho. To było dziwne, ale pewnie jak to Stark, młody geniusz miał coś ważnego i pilnego do załatwienia. Dochodziła godzina dziewiętnasta, przyjaciele poszli jakieś pół godziny temu. Zjawiła się o dziwo tylko Corny. Posiedziała niecałą godzinę, bo mama znowu coś od niej chciała. Zdrzemnę się, to najlepsze aby nie myśleć o tym wszystkim. Może szybciej spadnie. 


~*~


Byłem z Rhodey'm w zbrojowni. James siedział w obrotowym fotelu i sprawdzał czy coś nie dzieje się na mieście. Pewnie nudziło mu się strasznie, bo od tego jest alarm, który zasygnalizuje jeśli coś faktycznie się stanie. Ja w tym czasie byłem w osobnym pokoju, w którym znajdował się pancerz War Machine. Ostatnia poprawka co do repulsorów i gotowe! Teraz tylko pokazać to cacko przyjacielowi. Właściwie dlaczego nie zrobić tego teraz?
- Rhodey!
- Tak?
- Możesz tu na chwilę przyjść?
Słyszałem jak coś gadał do siebie, pewnie z niezadowolenia, że musi wstać. Ale to co zobaczy na pewno przywróci jego wszystkie chęci do życia. Okryłem zbroję jakąś płachtą. James wszedł do pomieszczenia i od razu spojrzał na miejsce, na którym leżała niespodzianka. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem po czym zapytał:
- Znowu kolejna zbroja? Tony, ile ty chcesz ich mieć?
- Nie, ta zbroja jest dla ciebie. - przerwałem mu za nim zacząłby, monotonny wykład na temat mojej postawy i olewania szkoły.
- Na prawdę?! - wykrzyknął. Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił, teraz górowało nie dowierzanie pomieszane z euforią radości. Wiedziałem, że będzie zadowolony.
- Nazwa robocza to War Machine. - mówiłem jednocześnie zdejmując pokrycie z pancerza. - Oczywiście możesz zmienić w każdej chwili.
- Dzięki Tony! To najlepszy prezent jaki w życiu dostałem! - prawie wykrzyknął, po czym dodał - Nazwa jest świetna, patrząc na gabaryty tej zbroi.
Fakt, miał rację. Pancerz był bardziej napakowany od mojego bronią, stąd ta nazwa. Po za tym był biało-niebieski. W sumie można powiedzieć, że zbroja była dwa razy ,,grubsza" od mojej. A tylko dlatego, że pancerz ten jest stworzony do walki, w mniejszym stopniu do obrony. Dlatego dołączyłem tutaj wiele pocisków.
- Chcesz go przetestować?
- Jeszcze się pytasz?!
Potraktowałem to jako aprobatę. Założyłem zbroję Iron Man'a, Rhodey zaś War Machine. Wylecieliśmy ze zbrojowni i szybowaliśmy nad miastem. James miał jeszcze małe problemy z lataniem. Raz wpadł na budynek, to na ptaki. Dobrze, że chociaż ludziom nic nie jest. Ja też tak miałem za pierwszym razem. Do wszystkiego idzie przywyknąć, zwłaszcza do takiej wspaniałej rzeczy jak zbroja. Tym razem przeszedłem samego siebie. Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł aby stworzyć coś tak cudownego i zaawansowanego. Nawet naukowcy Stane'a stwierdzili, że to co nosi Iron Man wyprzedza technologię, którą teraz mamy co najmniej o dziesięć lat. Mogę być z siebie dumny jednocześnie też powinienem bardzo uważać. Schematy Iron Man'a, zbroi zwiadowczej oraz Hulkbuster muszą być dobrze strzeżone. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby Stane lub Justin Hammer zdobyli schematy. Wtedy walczyłbym z samym sobą. Z pewnością przerobiliby prototypy na maszyny do zabijania lub broń, która zagroziłaby całemu światu. Nie mogę do tego dopuścić. Druga sprawa, której też muszę chronić to ja sam. Chodzi o moją tożsamość. Co by to było gdyby, moi najwięksi wrogowie dowiedzieli się kim tak na prawdę jest Iron Man... Teraz jeszcze dochodzi tożsamość War Machine, też bardzo ważne aby ją ukryć. Dopiero by się porobiło gdyby Rhodey'emu coś się stało. Nie wybaczyłbym sobie tego. Oddałbym życie za moich przyjaciół. Tak, Corny i Pepper też są moim przyjaciółkami. Chociaż znamy się krótko to czuję, że mogę im zaufać. Trochę martwi mnie rudowłosa ponieważ jej ojciec jest agentem FBI. Jednak sądzę, że jeżeli by się dowiedziała strzegłaby tajemnicy jak oka w głowie. 
Teraz tylko czekać do osiemnastki i firma ojca będzie moja. Skończy się rola Stane'a i jego produkcja broni, chore zamiary wobec mnie, a raczej Iron Man'a. Wynajmować zbirów żeby zdobyć mój pancerz? Obadiasz tak bardzo zaślepiony jest jego chorym wymysłem, że dzięki każdej broni, którą stworzy bądź zdobędzie zmieni oblicze świata. A zwłaszcza swoje oblicze i zamożność. Uznali by go za najlepszego producenta broni na świecie, co wiązałoby się z natychmiastowym wzbogaceniem. Tak, czasami wydaje mi się, że przyjaźnił się z moim ojcem tylko dlatego, aby kiedyś przejąć firmę. Obłudny, zakłamany zdrajca! 
Rhodey'emu coraz lepiej szło, już prawie całkowicie objął kontrolę nad pancerzem. Sądzę, że nie długo będzie mógł uczestniczyć w akcjach. Postanowiliśmy, że już pora wracać. 
Po chwili byliśmy już w zbrojowni, schowaliśmy pancerze i udaliśmy się do domu. Jutro wychodzi Pepper, ma ją odebrać jej ojciec i odwieźć prosto do domu. Szkoda, że nie mogłem jej dzisiaj odwiedzić ale nie mogę zaniedbywać też Rhodey'ego. Chociaż za tym kryje się jeszcze drugi powód, dla którego minimalnie ograniczam kontakt z rudowłosą. James nie był głupi, za to na tyle spostrzegawczy, że zaraz zacząłby mi zadawać pytania dotyczące dziewczyny. Dobrze wiedział kiedy wpadła mi w oko jakaś dziewczyna. Chociaż nie jestem pewien czy tak było i z Pepper. Była ładna, jednak była tylko moją przyjaciółką. Może to nawet brzmi naciąganie. Uznajmy, że jest dobrą koleżanką. 
- Ej Tony?
- Mówiłeś coś? - mruknąłem. Nie lubiłem gdy ktoś wyrywał mnie z zamyślenia. 
- Pepper właśnie napisała, że ma kłopot. Ojciec po nią nie przyjedzie. 
- I co w związku z tym?
- Czasami się zastanawiam czy ty na prawdę jesteś geniuszem, czy nie. - powiedział Rhoedy dusząc się ze śmiechu. Walnąłem go pięścią w ramie, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił. - Masz prawko i kilka samochodów.
- Dobra, napisz jej, że to nie problem. Przyjadę po nią. Tylko niech napisze, o której. 
Nie wiem dlaczego ale jakoś poczułem się o wiele lepiej. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Wszedłem z przyjacielem do domu po czym położyłem się na łóżku. Jutro będzie dobry dzień, czuję to.

~*~

Świetnie! Kolejny raz ojciec zostawia mnie w takiej sytuacji... Obiecał, że mnie odbierze a tu tymczasem znowu praca, praca i jeszcze raz praca! Czasami wydaje mi się, że tylko to jest dla niego ważne. Jednak staram się o tym nie myśleć zbyt często, ba nawet w ogóle. Zawsze mnie to jakoś przytłacza i dołuje... Napisałam do Rhodey'ego, że mam problem. Ciekawe co wykombinuje, nie sądzę by miał prawo jazdy. Byłoby cudownie gdyby jego mama mnie odebrała. Właśnie, jak to brzmi... Mama przyjaciela musi mnie odebrać bo mój ojciec ciągle pracuje! Dobra Pepper dość, nie rozczulaj się tak nad sobą. Jesteś silną dziewczyną, w prawdzie zawsze byłaś sama i dawałaś radę więc dlaczego teraz nie dasz rady? Musisz, nie masz wyjścia. 
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzięłam telefon i odczytałam wiadomość.
<Nie ma problemu, Pepper. Tony po ciebie przyjedzie, napisz tylko, o której.> 
Jak to Tony? To on ma prawko? Dziwne, jednak cieszę się, ze to czarnowłosy. Polubiłam go, wydaje się godny zaufania. Jest trochę skryty, z tego co mówiła mi Corny często znikał podczas lekcji i nie wracał, jednak to nie moja sprawa. Mimo to jest to dość interesujące. Odpisałam mu. Niech przyjedzie na dwunastą. Wyśpię się - taką mam nadzieję - spakuję i pojadę prosto do domu. 
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła godzina jedenasta. Zdziwiłam się, chyba już całkiem straciłam rachubę czasu. No cóż, pora spać. Nic tylko ostatnio śpię i odpoczywam. No nic, nie długo wszystko się zmieni.

~*~

Wpatrywałem się bezmyślnie w sufit dopóki nie usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi do pokoju. James usiadł przy biurku i mruknął:
- Masz przyjechać o dwunastej. Radzę Ci się nie spóźnić... Pepper nie przepada za spóźnialskimi. - powiedział nie patrząc na mnie, tylko wgapiając się w książkę od historii. - Chociaż... chyba z dnia na dzień nie przestanie cię lubić.
Oho! Zaczyna się. Tak jak myślałem Rhodey jest na tyle bystry, że zdążył zauważyć moje dobre relacje z Pepper. A czarnoskóry lubił koloryzować zwłaszcza jeśli poznałem jakąś nową dziewczynę, Od razu zaczyna sobie wyobrażać Bóg wie co i potem nie mam ani dnia spokoju. Kurcze, myślałem, że zacznie drążyć temat trochę później, a jednak. 
- Co masz na myśli? 
- Nic, po prostu wiem, że polubiła cię dość szybko nawet jak na nią w zawrotnym tempie. - powiedział James i zwrócił głowę w moją stronę. - Jest dość nieufna co do nowo poznanych. Szczęściarz, już można powiedzieć zdobyłeś jej przyjaźń.
- ,,Można powiedzieć", że zdobyłem jej przyjaźń? - spytałem podnosząc się i unosząc prawą brew. 
- Jeszcze się trochę pomęczysz zanim ci dostatecznie zaufa. Jednak myślę, że warto. - powiedział i uśmiechnął się chytrze.
Wiedziałem co miał na myśli. Miał nadzieję, że między mną a Pepper nie stanie tylko na przyjaźni, a na czymś więcej. I pewnie będzie robił wszystko żeby do tego doprowadzić. Tony, nie daj się wplątać w sidła, z których potem nie wyjdziesz. Nie możesz się zakochać... Naraziłbyś za dużo osób, przy tym jeszcze nieświadomie je krzywdząc. Jesteś Iron Man'em, jeśli masz wrogów to powinieneś chronić bliskich aby przypadkiem nie stała im się krzywda. To oznacza, że do końca życia będę sam... Trudno, muszę się poświęcić. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez rodziny, przyjaciół. To byłoby  zbyt trudne aby przeżyć ich śmierć. Krótko mówiąc nie czas na rozterki i miłostki. 
Zerknąłem na zegarek. Było po jedenastej. Położyłem się, nie zważając na to co robi mój przyjaciel. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę. Od razu pochłonął mnie sen.


~*~

Dochodziła druga w nocy. Nie mogłam zasnąć, sama nie wiem dlaczego. Chyba za bardzo przejęłam się tym, że przez tą cholerną pracę tracę ojca... Tak, miałam się tym nie przejmować, ale kto by się nie przejął gdyby nie widział się z ojcem nawet raz dziennie. W domu kiedy wychodziłam do szkoły jego nie było, wracałam i znowu to samo. Pusta, cisza. Czasami miałam dość tego wszystkiego, chciałam przed tym uciec, ale nie miałam jak i gdzie. Wprawdzie Corny nie raz dotrzymywała mi towarzystwa, ale to nie to samo co ojciec. Teraz został mi tylko on, po śmierci mojej mamy wszystko się zmieniło. Kiedyś było inaczej, wspólne śniadanie i kolacje. Teraz to nawet jednego wspólnego posiłku nie zjemy. Raz nawet się zdarzyło, że nie było go na Święta Bożego Narodzenia. Wtedy akurat te spędziłam u Cornelii. I znowu na doczepnego. Czuję się trochę jak sierota, a przecież mam ojca! 
Zorientowałam się, że płaczę. Znowu to samo. Obiecałam sobie, że od śmierci mamy ani razu nie uronię łzy. A złamałam to postanowienie już wiele razy z tego samego powodu. Dzisiaj było tak samo. Widocznie historia lubi się powtarzać.
Wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy. Zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro. 




Nowy rozdział już jest. Szybciej niż się spodziewałam, chociaż nie wiem czy jest się czym zachwycać. To już wam drogie czytelniczki pozostawiam do opinii! :-* :>



12 komentarzy:

  1. Ja tam jestem zachwycona! :-D Świetna notka,bardzo podoba mi się Twój styl pisania,to co trzeba to potrafisz fajnie opisać i wyjaśnić.
    Biedna Pep,brakuje jej ojca,to nie fair:-( Haha no i Rhodey zapewne będzie dokuczał Tony'emu w sprawie Pep,to będzie fajne:-P. Ale co też Stark wygaduje?! Chce do końca być sam?! Nie no,to musi się zmienić<3
    Dzięki za cynk o nowej notce,pozdrawiam:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę powiedzieć za wiele ani też za mało, więc zmieni się to trochę jednak Tony nie będzie do końca przekonany czy podjął dobrą decyzję mimo, że co do tych słów był pewny :> Wiem bardzo tajemniczo, ale tak musi być! :D
      Dzięki za komentarz ;)

      Usuń
  2. Dołączam się do TonyPepper. Masz niesamowity styl pisania. Aż chcę te opisy czytać po kilka razy. A z matką Pepper to prawda? Czemu wszyscy piszą, że umarła ? Dobra, to pytanie niezbyt pasuje. W opisach wyszczególniłaś nawet zamysły o przyszłości. Bardzo mi się podobało. Tylko Tony chce być sam? Wiadomo że rola Iron Mana bywa trudna, ale nie może rezygnować z przyjaciół. Może Pepper go zmieni ;) Czekam na nn i.dzięki że informujesz. U mnie rozdział już jutro bardzo wcześnie z rana. Wpół do siódmej :D Akurat przed szkołą

    iron-adventures.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak najbardziej słyszałam, że umarła. Wydaje mi się jeszcze, że coś było napomknięte w serialu, ale nie dosłownie. Dzięki za komentarz :>

      Usuń
  3. Fajna notka. Szkoda mi Pep, dla jej ojca znowu ważniejsza jest praca :(
    Super, ze Tony z Pepper mają się kupić sobie. :)
    Uwielbiam takie momenty.
    A i jeszcze Stark chcę być sam? Mam nadzieję że uczucia do Pep zmienia jego przekonania, w końcu nikt nie zna jego tożsamości więc niech się nie martwi :)
    Już nie mogę się doczekać następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Notka powinna się pojawić jeszcze w tym tygodniu :>

      Usuń
  4. http://iron-adventures.blogspot.com/2015/01/rozdzia-4-od-poczatku.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam również na bloga magiaiprzeznaczenie.blog.pl
    :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy