niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 15: Kolejny wróg powraca


Siedzieliśmy w zbrojowni. Tony majstrował coś przy pancerzu a ja siedziałam w obrotowym fotelu. Przyznam, że był bardzo wygodny. 
Moje myśli zaprzątało zdanie, które niedawno wypowiedział czarnowłosy - ,,Pięknie wyglądasz."
Ja oczywiście musiałam spalić buraka, bez tego nie ma mnie. Pierwszy raz usłyszałam taki komplement. Może dlatego, że wcześniej w moim życiu nie przewijało się wielu chłopców? Męska część społeczeństwa zazwyczaj traktowała mnie przyziemnie. Pewnie przez moje rude włosy i piegi. Nie uważałam się za ładną dziewczynę i raczej zdania nie zmienię. Nie dość, że brzydka to jeszcze ciężko porozumiewać się z nowo poznanymi ludźmi. Zawsze czuję się skrępowana i zawstydzona. Tak było gdy poznałam Tony'ego. Ja nie wiedziałam co począć a on wyluzowany jakby było to dla niego codziennością. Może i było? Był sławny, pewnie poznał dużo ludzi. A ja? Szkoda gadać. Nie dość, że ciężko było mi zawierać nowe znajomości to mało kto chciał ze mną rozmawiać. Wszystko przez mój wygląd. Dlatego dziwi mnie to, że Tony zainteresował się właśnie mną... A może robi to wszystko tylko z litości? Chce podnieść mnie na duchu a potem mnie oleje? Przykre, lecz wydaje się prawdziwe. Znam to. Identycznie było z Cornelią. Niby przyjaciółka od dwóch lat, a była gotowa mnie zabić. Wprost można pomarzyć o takiej przyjaciółce. Co jej przyszło do głowy, żeby na mnie napadać? Musiała nieźle uderzyć się w głowę... Co do Whitney to nie mam wątpliwości. Zawsze była niemiła dla innych, zwłaszcza dla mnie. Nic dziwnego, że postanowiła wciągnąć w swoją gierkę Cornelię... A może było na odwrót? Wszystko zaplanowały razem, potajemnie, ale początek poddała Corny? Jedno jest pewne. Oby dwie były w to zamieszane. 
Spojrzałam ponownie na Tony'ego. Tym razem stał przy pulpicie komputera. Chyba czegoś szukał bo na ekranie widniał Skan otoczenia. Czego on może szukać? Albo kogo? Po chwili odezwał się komputerowy głos.
<Nie wykryto sygnatury Maski> 
- Niech to szlak! - wrzasnął Tony, uderzając pięścią o blat.
Chyba zapomniał, że tutaj jestem bo podszedł do małego kosza na śmieci, który stał w rogu przy komputerze. Kopnął w niego z całej siły. Co go wprawiło w zdenerwowanie? Nie wiedziałam kim była Maska. Ale mogłam się domyśleć. Dziewczyny miały wtedy jakieś złote maski, wycięte lekko w literę V przy czole, tak, że powstawały szpiczaste rogi.
Wstałam z obrotowego fotela i podeszłam do Tony'ego. Trzymał się za serce i szybko oddychał. Co mu jest?
- Tony, w porządku?
Nie odpowiedział mi przez dłuższą chwilę. Dalej szybko oddychał i jeszcze mocniej łapał się za serce. Zauważyłam na środku jego klatki piersiowej coś okrągłego, świeciło się na niebiesko. Co to może być?
- Jest dobrze... tylko. Muszę coś zrobić. - spojrzał na mnie niepewnie, próbując wymusić uśmiech.
Jednak zamiast tego wyszedł mu grymas. To pewnie z bólu.
Tony podszedł ponownie do komputera i wziął coś co przypominało ładowarkę, tyle, że inną. Ta była z okrągłym wejściem i bardzo długim kablem. Przyglądałam się poczynaniom chłopaka z uwagą, do chwili gdy zdjął T-shirt. Nagle wszystko zaczęło mnie interesować oprócz niego, nawet pusta ściana była lepszym obiektem do podziwiania.
Kiedy znowu spojrzałam na czarnowłosego doznałam szoku. Do klatki piersiowej - a raczej do tego co było w niej - została przyczepiona ładowarka. Tony siedział teraz na ziemi, opierając się plecami o blat. Podeszłam do niego niepewnym krokiem, nie ukrywam zastanawiało mnie co on ma na piersi. Jakby czytał w moich myślach bo zaraz zaczął mówić.
- Nie bój się.
Łatwo mu mówić. Pierwszy raz widzę takie coś. Usiadłam obok niego dalej wpatrując się w tą dziwną rzecz.
- Chciałem ci powiedzieć to na spokojnie... nie w taki sposób. - uśmiechnął się niemrawo.
- O czym?
- To na co tak patrzysz to implant, który zasila moje serce.
Otworzyłam szeroko usta. Jego serce jest aż tak słabe, że potrzebuje urządzenia, które by je podtrzymywało? Kurcze, nie wiedziałam, że jest aż tak poszkodowany. Teraz uświadomiłam sobie jak bardzo się poświęca dla innych mimo, że może tego nie wytrzymać. I co najważniejsze jak poświęcił się dla mnie... oddał mi krew, mimo, że jego serce jest słabe i mogło nie wydolić. Czasem chyba po prostu działał, nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
- Powiesz coś?
Zamrugałam powiekami. Tony patrzył na mnie wyczekująco a zarazem łagodnie jak baranek.
- Ja... jak to się stało?
Kiedy zadałam to pytanie zmieszał się. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu i rozpaczy z nutą smutku. A może nie nutą? Z morzem smutku. Tak, to lepiej określało jego stan. Chyba źle zrobiłam, że zadałam to pytanie. Może z tym wiąże się dłuższa i przykra historia?
- Ciężko mi o tym mówić...
- Rozumiem. - przerwałam mu. - Nie musisz mówić...
- Nie, powinnaś wiedzieć.
Słuchałam go od początku do końca. Zrobiło mi się go żal... tyle przeszedł... stracił ojca w katastrofie samolotu i jeszcze dostał implant... Smutne jest też to, że nie zdążył pokazać ojcu zbroi. Tak też narodził się pomysł pomagania innym. Złoty cel.
- Nie zanudziłem cię?
- Nie, skądże. - odparłam. - Przykro mi z powodu taty...
Nie odezwał się. Patrzył tępo w ścianę. Postanowiłam kontynuować.
- Jeśli dobrze zrozumiałam, to nie możesz żyć bez implantu?
- Dokładnie.
- Dlaczego tak ryzykujesz? Przecież w każdej chwili możesz... no... nie wrócić.
Spojrzał na mnie tak jakby chciał wiedzieć co w tej chwili czuję. Szkoda tylko, że ja sama nie wiedziałam.
- Potrzebuję tego, nie mogę patrzeć na krzywdę innych. Nie umiem być obojętny.
Jest wspaniały, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie znam drugiej takie osoby, która by tak powiedziała. Dlaczego los musiał go pokarać? W głębi duszy chyba nie był do końca szczęśliwy, nie po tym co przeszedł. Przykre. To nie sprawiedliwe, że jedni mają wszystko a inni muszą cierpieć. Myślałam, że to ja mam skomplikowane życie, a tutaj okazuje się, że wiele się jeszcze może wydarzyć. Straciłam matkę, z ojcem też nie najlepiej... Właśnie. Przecież to nie on jest biologicznym ojcem, ale tak go traktuję.
- Mam do ciebie prośbę.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i trochę wyczekująco.
- Nie przemęczaj się, nie kosztem swojego zdrowia.
Sama się zdziwiłam, że mój głos brzmiał jakbym miała się rozpłakać. Nie chciałam żeby się wykończył, nie za cenę pomocy innym. Jakby to wyglądało? Pomaga obcym a sam sobie nie potrafi.
On tylko uśmiechnął się, a raczej próbował. Dobre i to. Chyba zrozumiał, miejmy nadzieję.
Usłyszałam dziwny dźwięk, coś jakby alarm. Tony poderwał się i odpiął ładowarkę od implantu. Założył szybko koszulkę i podszedł do kapsuły ze zbroją. Otworzył ją i wdział pancerz. To chyba jakieś wezwanie, coś w tym rodzaju.
- Pepper, usiądź w fotelu. Będziesz mi potrzebna.
Posłusznie, zrobiłam to co kazał. Nim się obejrzałam wyleciał ze zbrojowni. Spojrzałam na panel. Widziałam trasę Tony'ego na ekranie. Leciał w kierunku centrum miasta.
Na pulpicie pokazało się połączenie od Tony'ego. Odebrałam.
- Gdzie lecisz? Co się dzieje? To coś poważnego?
Jak zwykle nie mogłam powstrzymać potoku słów. To jedna z moich wad - gadulstwo.
- Powoli, Pepper. Dostałem komunikat, że Whiplash atakuje ludzi. Nie wiem, dlaczego ale pewnie znowu chodzi o mnie.
- Kto to Whiplash? I czego od ciebie chce.
- Zobaczysz. Miejmy nadzieję, że to nic groźnego. 
Kurcze, kto to jest Whiplash? To jakiś jego wróg?
Widziałam teraz wszystko to co Tony. Wyglądało to tak jakbym widziała jego oczami.
To co zobaczyłam było straszne. Podpalone auta, ludzie uciekający gdzie się da. A najdziwniejsza była osoba, która stała na środku całego zajścia. Właściwie nie wiem czy to był robot czy człowiek. Cały był pokryty zbroją tak jak Tony. Pancerz był czarno-czerwony. Z jego rąk wypływały pasy, które świeciły się na równie czerwono i wydawało mi się, że iskrzyły się. Do czego one służą? Whiplash, miał jeszcze coś w rodzaju dysku, na którym teraz stał. Wyglądał on jak krążek, a co najważniejsze unosił go w powietrzu.
Whiplash zaczął atakować Tony'ego swoimi ... jak to nazwać? Bicze! Przypominały one bicze. I jak się okazało trafiłam w sedno. Bicze oplotły zbroję Iron Man'a robiąc, krótkie zwarcie. Skąd to wiedziałam? Wyświetlały mi się wszystkie komunikaty dotyczące stanu pancerza jak i zdrowia chłopaka. Tony wystrzelił do niego z czegoś do przypominało promienie. Jednak po chwili wpadłam na pomysł aby sprawdzić uzbrojenie pancerza.
- Tylko gdzie to się sprawdza...
- Panno Potts, czego sobie pani życzy?
Wrzasnęłam z przerażenia. Kto to powiedział? Rozejrzałam się po pomieszczeniu, jednak nikogo nie widziałam. Byłam tutaj sama.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Jarvis, stworzył mnie Anthony Stark. Jestem systemem.
Odetchnęłam z ulgą. Teraz czas na serie pytań.
- Jakie wyposażenie posiada zbroja?
- Repulsory, buty odrzutowe, pociski, unibeam. To najważniejsze funkcje, pan Stark dalej uzupełnia uzbrojenie.
Musiał strzelać z repulsorów. Spojrzałam na pulpit. Funkcje życiowe Tony'ego wynosiły osiemdziesiąt procent. Zmartwiłam się bo spadały. Na dodatek stan pancerza też się pogarszał. Whiplash atakował chłopaka swoimi biczami tak natarczywie, że Tony'emu ciężko było odeprzeć atak w pojedynkę.
Teraz role się zmieniły. Iron Man wystrzelił z unibeam'u do wroga, co go ogłuszyło. Następnie złapał go za bicze i rzucił nim w dalszą część ulicy. Myślałam, że to koniec ale Whiplash podniósł się i podleciał do chłopaka na swoim dysku.
- Czego chcesz? - usłyszałam głos Iron Man'a, słychać było zdenerwowanie. 
- Ciebie Iron Man'ie. - jego głos brzmiał jakby cieli coś metalowego. Przynajmniej ja tak to słyszałam.
Tony wystrzelił do niego z repulsorów, jednak ten zrobił unik. Na dodatek Whiplash zrobił coś czego się nie spodziewałam. U jego rąk pojawiły się po dwa bicze! Teraz miał ich aż cztery. Zaatakował nimi Tony'ego.
Nagle na pulpicie pojawił się komunikat, którego bałam się usłyszeć.
<Osłabienie funkcji życiowych>
Tony próbował się podnieść, jednak tym tylko pogarszał sytuację. Ze strachu zaczęłam nerwowo przeczesywać palcami włosy.
<Następuje wyłączenie wszystkich systemów>
- Nie! Co ty mi zrobiłeś! - wrzasnął chłopak wprost do biczownika.
Jednak Whiplasha już nie było. Dziwne...
Pięknie! Zbroja się wyłączyła a z Tony'm nie było kontaktu. Co ja mam teraz zrobić?
- Jarvis?
- Słucham, panno Potts?
- Co mogę zrobić? Jak Tony ma wrócić do bazy?
- Może pani wydać polecenia o autopilocie zaprogramowanym na lot do bazy.
Jak ja mam to powiedzieć? Kurcze, Pepper skoncentruj się, musi uratować Tony'ego. Co jeśli ktoś będzie chciał dobrać się do jego zbroi?
- Yyy... Autopilot? Zabierz zbroję Iron Man'a do zbrojowni.
Na ekranie wyświetlił się komunikat aby podać hasło. Cholera! To zbroja ma jakieś hasło?
- Hasło to Stark002.
Wypowiedziałam hasło a zbroja już kierowała się do zbrojowni. Oby tylko wszystko się udało. Miejmy nadzieję, że wszystko z nim w porządku.
Pepper, nie panikuj! Na pewno jest dobrze... ale skoro zbroja przestała działać, to funkcja podtrzymywania życia w zbroi też nie działa... a jak coś mu się stało? Zwiastuję od razu najgorsze.
Nie musiałam długo czekać. Pancerz wleciał do zbrojowni. Zatrzymał się przy kapsule i chyba na coś czekał.
- Jarvis, jak ją otworzyć?
- Ja się tym zajmę, panno Potts.
Najwidoczniej Jarvis wpłynął na zbroję od środka, szkoda, że dopiero teraz. Dobrze, że nie musiał interweniować na miejscu.
Pancerz otworzył się, a ja ujrzałam nieprzytomnego Tony'ego. W ostatniej chwili go złapałam, prawie upadł.
I co teraz?



I jest! Akcja też się pojawiła, mam nadzieję, że nie jest jej za mało :) Jakieś pytania? 
Wesołych i spokojnych świąt, spędzonych w gronie rodziny :)

Pozdrawiam.

10 komentarzy:

  1. Jejku :) jest akcja i jest super. Toby wreszcie jej o sobie opowiedział :) To było takie słodkie <3 Ale co dalej z Pepper? Dobra, teraz nie o niej a o Tony'm. Co Whiplash mu zrobił? Zaatakował, a później uciekł? Tony jest nie przytomny?! Mam tylko nnadzieję, że nic mu nie będzie, w końcu jego serce jest słabe :( kiedy on znajdzie Withney i Cornelie? Mam tyle pytań.
    Notka cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego kiedy je znajdzie, sama nie wiem :) Na razie nie zastanawiałam się jak to rozegrać, czy one znajdą trójce, czy trójca ich. Nic poważnego mu nie będzie, spokojnie :)

      Usuń
  2. Kurde, chyba uzależniam się od twojego opowiadania xd. Serio, ciągle wchodziłam na bloga czekając na nowy rozdział :). Jest akcja i pojawił się Whiplash. Pepper wreszcie dowiedziała się o implancie, słodko, że się martwi o Starka. Rozśmieszyła mnie reakcja Pepper, jak usłyszała Jarvisa :3. I nadal zastanawiam się co się dzieje z Rhodym? Życzę Ci wesołych świąt, mokrego dyngusa i oczywiście weny :D. Pozdrawiam :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co dzieje się z Rhodeym w następnym rozdziale :) Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)

      Usuń
  3. No no no. Whiplash :-D Rany, jak się cieszę, że się pojawił. W końcu wróg jakiś wyszedł z ukrycia. Pepper zna całą prawdę i dobrze. Jeju jaki dreszczyk. I przerywać w takim momencie? Bardzo mi się podobało. Jest taka akcja, że sama bym padła na zawał . Ale kurczę masz Jarvisa. Czyli inny system. Kolejna nowość. Cudownie tak poczytać coś na pobudkę. Życzę weny i chcę wyjaśnień czemu Whiplash się wycofał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam przerwać, lubię was trzymać w napięciu :D Pozdrawiam.

      Usuń
  4. No i właśnie tego Whiplasha się obawiałam! Jak ja go nienawidzę!...Świetna akcja,były emocje. No i wreszcie Pep dowiedziała się o implancie, ta scena była romantyczna:-P Ale co z naszym Tony'm?! Oby nic mu się nie stało! :-o
    Notka jak zwykle GENIALNA! To opo jest super!:-* Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tony'emu nic nie będzie, wszystko w następnym rozdziale :) Dziękuję, pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Cudowny rozdział! Niesamowita akcja. Pepper wie już o implancie, to dobrze. Whiplash mnie wkurza. Ale o tym kiedy indziej. Zastanawiają mnie dwie rzeczy. A mianowicie:
    1. Gdzie są Whitney i Cornelia?
    2. Gdzie, do cieżkiej anielki, podziewa się Rhodey?
    No i... To chyba tyle.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji: smoczy-straznicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy