Chwilę wcześniej
Leżałem na kanapie w salonie. Oglądałem telewizję, a przynajmniej próbowałem. Myślami byłem przy Pepper. Właściwie nie wiem dlaczego, ale kiedy poszła na górę zacząłem o niej myśleć aż do tej pory. Naprawdę dobrze trafiłem, jest świetną osobą. Potrafi pocieszyć i wesprzeć. Nie żeby Rhodey tego nie potrafił. Tyle, że wsparcie od płci przeciwnej chyba bardziej mi pomaga.
Usłyszałem kroki dobiegające ze schodów. Obróciłem głowę i podniosłem się. Po schodach schodziła rudowłosa. Ubrana w fioletowy podkoszulek i spodenki w tym samym kolorze. Wyglądała jakby na trochę przestraszoną. Co dziwniejsze szła sztywno, ręce miała wzdłuż ciała. Weszła do kuchni, uprzednio zaświecając światło. Pomyślałem, że zgłodniała lub chciała się czegoś napić. Jednak to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie.
Dziewczyna wyjęła nóż z szuflady. Obróciła go do siebie, powoli przybliżając go do swojego brzucha. Cholera! Co ona wyprawia?!
Wstałem z kanapy i podbiegłem do niej. W ostatniej chwili wyrwałem jej nóż z rąk i rzuciłem go gdzieś w kąt blatu. W tym czasie oczy Pepper zamknęły się a ona wyglądała jakby traciła przytomność. Złapałem jej bezwładne ciało w talii i przeniosłem na kanapę. Delikatnie dotknąłem jej policzka lekko je klepiąc aby się obudziła. Podziałało.
Rudowłosa otworzyła oczy. Przez chwilę bardzo intensywnie mrugała. Później spojrzała na mnie i podniosła się. Rozejrzała się po pomieszczeniu i nerwowo zaczęła dotykać swojego brzucha. Kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku odetchnęła.
- Pepper?
- Co ja tutaj robię?! - pisnęła jeszcze wystraszona.
- Zeszłaś po schodach i poszłaś do kuchni... Chciałaś wbić sobie nóż w brzuch! - powiedziałem z wyrzutem.
Spojrzała na mnie jak na wariata. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem to nie ja zwariowałem.
- Nie ja chciałam go wbić! To Cornelia i Whitney! Nie widziałeś ich tutaj?! - mówiąc to wstała, wyraźnie poddenerwowana.
Podniosłem lewą brew do góry ze zdziwienia. Co ona bredzi? Nie było tutaj nikogo oprócz mnie i jej. Jakim cudem niby miały tu być dwie inne osoby?
- Tutaj nikogo nie było. Szłaś sama.
Dziewczyna opadła na kanapę w akcie bezsilności. Zakryła twarz dłońmi i podciągnęła nogi pod brodę. Ja natomiast kontynuowałem.
- Opowiesz co ci się śniło?
Przez dłuższą chwilę siedziała w jednej pozycji nie wykonując najmniejszych ruchów. Chyba musiała się uspokoić.
- Prowadziły mnie, a potem jedna z nich chciała mi wbić sztylet w brzuch...
- Ja widziałem co innego. Szłaś sama... jeszcze trochę i znowu trafiłabyś na ostry dyżur.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Po raz kolejny ratujesz mi skórę.
Fakt. Ocaliłem ją, tym razem od samobójstwa. Z jej strony wyglądało to inaczej. Ciekawe, że w jej śnie pojawiły się akurat te osoby, a nie inne. Jeszcze gorsze jest to, że lunatykowała i robiła to co w tym śnie. Co by było gdyby naprawdę się zabiła? Przez jeden sen, który był sprawką Whitney i Cornelii mogłem jej już nigdy nie zobaczyć. Nie miałem wątpliwości co do sprawców tego zajścia. To wszystko staje się groźne i niebezpieczne niż przedtem. Na dodatek nie wiemy jakim cudem udało im się aż tak wpłynąć na Pepper, że zaczęła robić to co działo się w śnie. Muszę znaleźć te dwie. To się musi skończyć.
- Chodź, musisz odpocząć.
Wstałem i zacząłem ją podnosić jednak ona gwałtownie się szarpnęła i usiadła. Spojrzałem na nią pytająco.
- Nie, nie, nie. Nie mogę zasnąć.
Przestraszyła się, nie dziwota, że nie chce iść spać. Ja również miałbym problem z zaśnięciem po takim czymś. Ale musi spróbować.
- Zostanę z tobą.
Widziałem po niej, że się waha, jednak po chwili zrezygnowana kiwnęła głową na zgodę. Wstała i poszła w kierunku piętra. Wchodziłem za nią po schodach. Zatrzymała się tuż przed drzwiami do pokoju.
- Może jednak dzisiaj już nie powinnam zasypiać? - spytała z paniką w głosie.
- Nie możesz się wykończyć.
Sięgnąłem do klamki i otworzyłem drzwi. Wpuściłem ją do środka a sam wszedłem za nią. Rudowłosa nie pewnie podeszła do łóżka. Stała nad nim chwilę jakby walczyła ze sobą. Ostatecznie położyła się i odwróciła plecami do ściany. Słyszałem jak z rezygnacją wzdycha cicho.
Usiadłem przy stoliku. Patrzyłem jak jej oddech staje się spokojny i miarowy. Nie nastąpiło to tak szybko, jednak mimo obaw zasnęła.
Spojrzałem na zegarek, który stał obok jej łóżka. Dochodziła druga w nocy a mi dalej nie chciało się spać. Dziwne. Jutro pewnie będę padnięty...
Wyszedłem na balkon nie mogąc usiedzieć. Przymknąłem okno aby nie wychłodzić w pokoju. Niebo było pochmurne, księżyc schował się pod warstwą chmur. Zrobiło się chłodniej niż wcześniej jednak nie przeszkadzało mi to. Oparłem się plecami, tyłem do barierki zakładając ręce na klatkę piersiową. Spojrzałem na Pepper, która teraz miała uśmiech na twarzy. Powinna już spać spokojnie, mam taką nadzieję. Mimo to zostanę z nią dopóki nie nadejdzie ranek.
Nie wiem jak długo stałem na balkonie. Po pewnym czasie zamknąłem go i usiadłem na fotelu. Sen zmógł mnie, zasnąłem.
Usłyszałem kroki dobiegające ze schodów. Obróciłem głowę i podniosłem się. Po schodach schodziła rudowłosa. Ubrana w fioletowy podkoszulek i spodenki w tym samym kolorze. Wyglądała jakby na trochę przestraszoną. Co dziwniejsze szła sztywno, ręce miała wzdłuż ciała. Weszła do kuchni, uprzednio zaświecając światło. Pomyślałem, że zgłodniała lub chciała się czegoś napić. Jednak to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie.
Dziewczyna wyjęła nóż z szuflady. Obróciła go do siebie, powoli przybliżając go do swojego brzucha. Cholera! Co ona wyprawia?!
Wstałem z kanapy i podbiegłem do niej. W ostatniej chwili wyrwałem jej nóż z rąk i rzuciłem go gdzieś w kąt blatu. W tym czasie oczy Pepper zamknęły się a ona wyglądała jakby traciła przytomność. Złapałem jej bezwładne ciało w talii i przeniosłem na kanapę. Delikatnie dotknąłem jej policzka lekko je klepiąc aby się obudziła. Podziałało.
Rudowłosa otworzyła oczy. Przez chwilę bardzo intensywnie mrugała. Później spojrzała na mnie i podniosła się. Rozejrzała się po pomieszczeniu i nerwowo zaczęła dotykać swojego brzucha. Kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku odetchnęła.
- Pepper?
- Co ja tutaj robię?! - pisnęła jeszcze wystraszona.
- Zeszłaś po schodach i poszłaś do kuchni... Chciałaś wbić sobie nóż w brzuch! - powiedziałem z wyrzutem.
Spojrzała na mnie jak na wariata. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem to nie ja zwariowałem.
- Nie ja chciałam go wbić! To Cornelia i Whitney! Nie widziałeś ich tutaj?! - mówiąc to wstała, wyraźnie poddenerwowana.
Podniosłem lewą brew do góry ze zdziwienia. Co ona bredzi? Nie było tutaj nikogo oprócz mnie i jej. Jakim cudem niby miały tu być dwie inne osoby?
- Tutaj nikogo nie było. Szłaś sama.
Dziewczyna opadła na kanapę w akcie bezsilności. Zakryła twarz dłońmi i podciągnęła nogi pod brodę. Ja natomiast kontynuowałem.
- Opowiesz co ci się śniło?
Przez dłuższą chwilę siedziała w jednej pozycji nie wykonując najmniejszych ruchów. Chyba musiała się uspokoić.
- Prowadziły mnie, a potem jedna z nich chciała mi wbić sztylet w brzuch...
- Ja widziałem co innego. Szłaś sama... jeszcze trochę i znowu trafiłabyś na ostry dyżur.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Po raz kolejny ratujesz mi skórę.
Fakt. Ocaliłem ją, tym razem od samobójstwa. Z jej strony wyglądało to inaczej. Ciekawe, że w jej śnie pojawiły się akurat te osoby, a nie inne. Jeszcze gorsze jest to, że lunatykowała i robiła to co w tym śnie. Co by było gdyby naprawdę się zabiła? Przez jeden sen, który był sprawką Whitney i Cornelii mogłem jej już nigdy nie zobaczyć. Nie miałem wątpliwości co do sprawców tego zajścia. To wszystko staje się groźne i niebezpieczne niż przedtem. Na dodatek nie wiemy jakim cudem udało im się aż tak wpłynąć na Pepper, że zaczęła robić to co działo się w śnie. Muszę znaleźć te dwie. To się musi skończyć.
- Chodź, musisz odpocząć.
Wstałem i zacząłem ją podnosić jednak ona gwałtownie się szarpnęła i usiadła. Spojrzałem na nią pytająco.
- Nie, nie, nie. Nie mogę zasnąć.
Przestraszyła się, nie dziwota, że nie chce iść spać. Ja również miałbym problem z zaśnięciem po takim czymś. Ale musi spróbować.
- Zostanę z tobą.
Widziałem po niej, że się waha, jednak po chwili zrezygnowana kiwnęła głową na zgodę. Wstała i poszła w kierunku piętra. Wchodziłem za nią po schodach. Zatrzymała się tuż przed drzwiami do pokoju.
- Może jednak dzisiaj już nie powinnam zasypiać? - spytała z paniką w głosie.
- Nie możesz się wykończyć.
Sięgnąłem do klamki i otworzyłem drzwi. Wpuściłem ją do środka a sam wszedłem za nią. Rudowłosa nie pewnie podeszła do łóżka. Stała nad nim chwilę jakby walczyła ze sobą. Ostatecznie położyła się i odwróciła plecami do ściany. Słyszałem jak z rezygnacją wzdycha cicho.
Usiadłem przy stoliku. Patrzyłem jak jej oddech staje się spokojny i miarowy. Nie nastąpiło to tak szybko, jednak mimo obaw zasnęła.
Spojrzałem na zegarek, który stał obok jej łóżka. Dochodziła druga w nocy a mi dalej nie chciało się spać. Dziwne. Jutro pewnie będę padnięty...
Wyszedłem na balkon nie mogąc usiedzieć. Przymknąłem okno aby nie wychłodzić w pokoju. Niebo było pochmurne, księżyc schował się pod warstwą chmur. Zrobiło się chłodniej niż wcześniej jednak nie przeszkadzało mi to. Oparłem się plecami, tyłem do barierki zakładając ręce na klatkę piersiową. Spojrzałem na Pepper, która teraz miała uśmiech na twarzy. Powinna już spać spokojnie, mam taką nadzieję. Mimo to zostanę z nią dopóki nie nadejdzie ranek.
Nie wiem jak długo stałem na balkonie. Po pewnym czasie zamknąłem go i usiadłem na fotelu. Sen zmógł mnie, zasnąłem.
~*~
Leniwie i powoli zmusiłam powieki aby się otworzyły. Podniosłam się przeczesałam ręką włosy. Rozciągnęłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu. To co zobaczyłam wprawiło mnie w nie lada zdziwienie. Na fotelu siedział, a właściwie leżał Tony. Musiał być tutaj całą noc, bo zasnął ubraniach. Uśmiechnęłam się na jego widok i po cichu wstałam. Wzięłam ze sobą kołdrę i nakryłam nią chłopaka. Później podeszłam do szafy i wyjęłam ciuchy. Dzisiaj zdecydowałam się na czarną bluzkę na ramiączkach z baskinką oraz białe rurki. Świetny zestaw, do tego moje ukochane czarne trampki. Wyszłam bezszelestnie i zamknęłam drzwi. Kierowałam się oczywiście do łazienki. Umyłam zęby i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Jeszcze tylko lekki makijaż.
Usiadłam przy toaletce. Tony dalej spał w najlepsze. Zaśmiałam się pod nosem. Posmarowałam twarz kremem a potem nałożyłam tusz na rzęsy. Mały makijaż a jak wiele potrafi zdziałać. Wyglądam o wiele lepiej.
Stwierdziłam, że zanim chłopak się obudzi zrobię nam śniadanie. Na korytarzy wpadłam na pomysł aby wejść do pokoju Rhodey'ego. Zastanawiałam się jak on przeżywa to wszystko. Zapukałam do drzwi jednak nikt mi nie odpowiedział. No cóż, muszę wejść od tak.
Wparowałam do pokoju ale nikogo nie zastałam. Łóżko było zaścielone, w sumie wyglądało jakby nikt z niego nie korzystał. Wyszłam zamykając drzwi.
Myślałam, że na parterze zastanę panią Rhodes. I tym razem nikogo nie było. W salonie pustko jak i w kuchni. Na blacie jedynie leżała mała, zapisana kartka papieru.
<Nie czekajcie na mnie, wrócę późno. Pieniądze są na blacie. Opiekujcie się Pepper.>
Kartka z pewnością była od mamy Rhodey'ego. Miło było ją czytać, zwłaszcza, że pani Rhodes traktowała mnie zupełnie inaczej jak zwykłego gościa. Chyba musiała mnie lubić trochę bardziej. Nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz cieszyłam się z takiego obrotu sprawy.
Chciałam zrobić śniadanie. Tylko co podać? Stwierdziłam, że zrobię kanapki z pomidorem, ogórkiem, szynką i serem. Idealny zestaw na najważniejszy posiłek dnia.
Zabrałam się za przygotowanie. Na początku miałam problem ze znalezieniem deski do krojenia bądź noża. To dziwne, że wczoraj tak po prostu podeszłam do szuflady, w której była zastawa z nożami do krojenia a dzisiaj nie mogę ich znaleźć.
Postawiłam wodę na herbatę, a kanapki przełożyłam na talerz i postawiłam na stole. Później stały tam dwa kubki herbaty.
Na zegarku widniała godzina dziewiąta. Gdzie ten Tony? Skierowałam się ku schodom. Chwilę potem otwierałam już drzwi do pokoju. Oczywiście mogłam się tego spodziewać. Czarnowłosy spał w najlepsze i chyba nie zamierzał wstawać. No nic, muszę go obudzić.
Usiadłam na oparciu fotela. Szturchnęłam lekko Tony'ego. On otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Cześć, śpiochu. - zachichotałam patrząc na niego.
- Hmm, cześć. - mruknął sennie.
Chyba jeszcze nie wszystko docierało do niego tak jak powinno. Pokręciłam głową i dodałam.
- Śniadanie gotowe.
Widocznie orzeźwiłam go tymi słowami bo spojrzał na mnie o wiele lepszym wzrokiem.
- Czekam na dole.
Wstałam i wyszłam za drzwi. Jeśli Roberta budzi go tak codziennie to jej współczuję. Wyzwanie jak się patrzy.
~*~
Jak to się stało, że zasnąłem u niej? Chyba musiałem być bardzo zmęczony. Na dodatek czułem, że burczy mi w brzuchu. Pora na śniadanie.
Zszedłem po schodach na dół wprost do kuchni. Na stole czekały już kanapki i kubki z herbatą. Na krześle siedziała Pepper, która już zaczęła jeść. Usiadłem obok niej i sięgnąłem po kanapkę. Było pyszne, naprawdę. Smakowało mi jak nigdy, być może przez to, że byłem bardzo głodny. Wypiłem herbatę i spojrzałem na rudowłosą. Wow, wyglądała zjawiskowo. Tak jak wtedy gdy uratowałem ją po raz pierwszy.
Zorientowała się, że na nią patrzę. Pepper zaczęła spoglądać na mnie ze zdezorientowanym wzrokiem. Uśmiechnąłem się tylko do niej.
- Pięknie wyglądasz.
Sam nie wierzę, że to powiedziałem. Rudowłosa wydała się w pierwszej chwili zaskoczona, jednak po chwili jej twarz pokrył rumieniec. Odwróciła głowę aby ukryć zawstydzenie. Powiedziałem coś nie tak? Pepper to bardzo ładna dziewczyna, pewnie nie raz usłyszała to od innych chłopców, więc dlaczego się rumieni?
Wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia. Ja chyba wybiorę się do zbrojowni.
- Idziesz ze mną do zbrojowni?
Kiwnęła głową. Poczekałem aż odstawi naczynia. Potem wyszliśmy w ciszy z domu. Zamknąłem drzwi na klucz. Nie chciałem później mieć na głowie pani Rhodes gdyby coś zginęło. Razem z Pepper poszedłem w kierunku magazynu.
Tak jak obiecałam w rozdziale 14 jest akcja. Może nie wielka, ale zawsze coś tam jest. Jakieś pytania?
Pozdrawiam.
Ps.
Drogie czytelniczki, bardzo chciałabym podziękować jak i tym komentującym moje wpisy, jak i również tym, anonimowym osobą, które być może to czytają. Mamy już ponad 2000 wejść, na bloga, którego założyłam w listopadzie.
Dziękuję Annie Katari, za ciepłe słowa, w komentarzach jak i poza nimi :)
TonyPepper, za komentowanie moich wpisów samymi cudownymi określeniami :)
Pepper, która również jak dziewczyny wyżej podtrzymuje mnie na duchu świetnymi komentarzami :)
Oraz Fumi, która teraz gdzieś zniknęła :) Mimo to, wcześniej również dodawała mi otuchy.
I wszystkim tym, którzy może się nie ujawniają a czytają moje opowiadanie.
Pozdrawiam.
Ps.
Drogie czytelniczki, bardzo chciałabym podziękować jak i tym komentującym moje wpisy, jak i również tym, anonimowym osobą, które być może to czytają. Mamy już ponad 2000 wejść, na bloga, którego założyłam w listopadzie.
Dziękuję Annie Katari, za ciepłe słowa, w komentarzach jak i poza nimi :)
TonyPepper, za komentowanie moich wpisów samymi cudownymi określeniami :)
Pepper, która również jak dziewczyny wyżej podtrzymuje mnie na duchu świetnymi komentarzami :)
Oraz Fumi, która teraz gdzieś zniknęła :) Mimo to, wcześniej również dodawała mi otuchy.
I wszystkim tym, którzy może się nie ujawniają a czytają moje opowiadanie.
Ok zanim przejdę do tzw pytań to powiem, że akcja była. Lunatykować i próbować się zabić? No tego jeszcze nie było. Coś nowego. Jesteś oryginalna i bardzo pomysłowa. Sczytujący plus na górze. Mam pytane, keidy pojawi się jakieś zło? Bo jak na razie oni sobie słodzą nawzajem, co jest urocze, ale kiedy on w końcu jej powie całą prawdę? Gdzie wcięło Rhodey'go? Aha i cud miód i malina z nn, jak zawsze. Może krótki, ale dzięki tobie jakoś ten dzień nie jest taki ponury, jak wygląda :) Życzę weny
OdpowiedzUsuńZ Rhodey'm to wyjaśnione będzie w późniejszych rozdziałach ;) Resztę już wiesz. Pozdrawiam.
UsuńSuper ♕
OdpowiedzUsuńOo, nowa czytelniczka :) Dziękuję za komentarz :)
UsuńSuper ♕
OdpowiedzUsuńJejciu, mi ten rozdział... jest taki słodki, a Tony? On powiedział jej komplement, a ona się zarumienila, słodko, czekam na więcej takich momentów.
OdpowiedzUsuńA co z Rodhey' m? Gdzie on znika?
Samobójstwo? Ccco? Ale ona nie mogłaby zginąć, na szczęście Tony ją uratował <3 ufff,
Kocham takie momenty, romantyczne i słodkie, ale przydałby się jakiś wróg :)
Notka super! <3
Kiedy nowa notka? :*
Takich dziwnych snów, lub zdarzeń będzie więcej. Muszę was jakoś podtrzymywać w napięciu :D Z Rhodey'm wszystko w późniejszych rozdziałach. Pozdrawiam.
UsuńNotka już nie długo na początku kwietnia ;)
Wiem, że przepadłam i bardzo za to przepraszam. A co do rozdziału to mam dwa słowa. Zadziwiasz mnie. Serio. Akcja jest świetnie rozplanowana. Starannie dawkujesz czytelnikowi informacje, otaczasz wszystko mgiełką tajemnicy i nie gubisz wątku. Błędów nie wypatrzyłam. Ciekawe, gdzie wcięło James'a. I co planują Whitney z Cornelią. No nic. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie musisz przepraszać, ważne, że czytasz i starasz się skomentować kiedy możesz :) Wystarczy, że dasz znać, że czytasz :) Wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach.
UsuńPozdrawiam.
Wow! Piszesz bardzo fajną historię o IMAA :3. Tony i Pepper tacy słodcy, normalnie kocham. Mimo,że nie ma jakiegoś wroga akcja i tak jest super. Ciekawi mnie jakim cudem Cornelia (swoją drogą to imię nigdy mi się dobrze nie kojarzyło) i Withney sprawiły, że Pepper chciała się zabić? Czekam na następny rozdział. Weny życzę :*.
OdpowiedzUsuńKolejna nowa czytelnicza, miło mi czytać tak wspaniałą opinię :) Następny rozdział w sobotę albo niedzielę :)
UsuńPozdrawiam.
Jaka akcja! Wow! Samobójstwo?! Biedna Pepper:-S. A Tony jest przesłodki:-* Rozdział OCZYWIŚCIE świetny,pozytywnie mnie zaskoczyłaś:-D. Czekam teraz na jakąś akcję z Iron Manem,walka itp. Zastanawiam się czy Whitney i Cornelia będą ich jedynymi wrogami? Dzieje się tu, oj dzieje się! Oby tak dalej, życzę weny i pozdrawiam! <3
OdpowiedzUsuńTak, bardzo odważny krok - samobójstwo. Jednak to bardziej sprawka Whitney i Cornelii. Nie, te dwie nie będą ich jedynymi wrogami. Akcja z Iron Man'em w następnym rozdziale :)
UsuńPozdrawiam.