Rozpakowywałam swoją walizkę, chciałam zobaczyć jej zawartość. Mam nadzieję, że ojciec spakował chociaż szczoteczkę i płyn do kąpieli. Moim oczom ukazała się wypchana kosmetyczka. Używałam jej codziennie, jednak nie wszystkich w niej zawartych produktów. Położyłam ją obok lustra a ciuchy włożyłam na półki do szafy. Zasunęłam bagaż i z powrotem zajrzałam do kosmetyczki. Uf, dobrze, że wszystko jest.
Nałożyłam na twarz krem, aby wyglądała na trochę bardziej witalną i promienną. Poczekałam aż dobrze się wchłonie i nałożyłam tusz na rzęsy. Przynajmniej będą się wydawać mniej podpuchnięte. No, zdecydowanie lepiej.
Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Czuję się jeszcze trochę przemęczona, chyba się prześpię. Przytuliłam się do poduszki. Czekałam na sen, który przyszedł zadziwiająco szybko.
~*~
Siedziałem w pokoju razem z James'em. Dochodziło godzina siódma. Chyba pora coś przegryźć. James jak zwykle czytał książkę do historii. Czasami wydaje mi się, że zwariował na punkcie tego przedmiotu.
- Idziemy coś zjeść?
On zdawał się mnie nie słyszeć bo dalej wpatrywał się w książkę. Jego oczy sunęły po linijkach tekstu jak błyskawice. Pewnie znał już podręcznik na pamięć, chore.
Podszedłem do niego i wyrwałem mu tak po prostu lekturę. Spojrzał na mnie nieprzyjemnym wzrokiem.
- Słyszałeś o co się ciebie spytałem?
- Pytałeś o coś? - spytał głupio, robiąc przy tym zaskoczoną minę.
Machnąłem tylko ręką po czym wyszedłem z pokoju. Miałem nadzieję, że wyjdzie za mną jednak nic z tego. Wolał przesiedzieć cały wieczór nad tym marnotrawnym przedmiotem, ech. Zszedłem po schodach na dół i skierowałem się do kuchni. Wyjąłem potrzebne rzeczy i składniki do zrobienia jajecznicy.
~*~
Otworzyłam oczy, które wydawały się cięższe niż zazwyczaj. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na zegarek, który stał na szafce nocnej. Przespałam trzy godziny! Kurczę, chyba pora wstać. Jak ja zasnę w nocy?
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej turkusową bluzkę na ramiączkach oraz czarne rurki. Założyłam ubrania na siebie i wyszłam z pokoju. Usłyszałam odgłosy dochodzące z kuchni. Zbiegłam szybko po schodach. Na moje nieszczęście wpadłam na kogoś. Spodziewałam się upadku jednak czyjeś silne ramiona złapały mnie tuż przy posadzce. Zamrugałam kilka razy powiekami i spojrzałam w górę. Przed upadkiem ochronił mnie Tony. Podniósł mnie lekko w górę a potem odstawił na podłogę. Kiedy tak na niego patrzyłam po raz kolejny serce zabiło mi mocniej. Szybko opanowałam się i podziękowałam jednocześnie przepraszając za moją niezdarność.
- Miałem po ciebie iść, kolacja gotowa.
Powiedział i objął mnie delikatnie w pasie. Ja uśmiechnęłam się tylko, odwracając głowę starając ukryć się rumieńce. Wdech i wydech, Pepper.
Usiadłam do stołu a Tony podał mi talerz z jajecznicą. Muszę przyznać, że wyszła mu świetnie, była przepyszna. Po skończonym posiłku chciałam umyć talerze, jednak Tony kategorycznie zaprzeczył i zabrał się za to sam.
- Nie taktuj mnie jak kaleki. To tylko plecy, zwykła rana. - nie chciałam, żeby mnie we wszystkim wyręczał.
Chyba zdenerwowało go to co powiedziałam, bo odstawił naczynia do zlewu i spojrzał na mnie gniewnie.
- Pepper, to nie zwykła rana... Prawie się wykrwawiłaś! - powiedział nieco wyższym głosem niż zazwyczaj. - Wiesz co myślałem jak znalazłem cię w domu w tej kałuży?!....
Znowu spojrzałam w dół, tym razem na swoje buty. Zrobiło mi się głupio, on się zamartwiał a ja jak zwykle to zbagatelizowałam. Zrobiłam to poniekąd nieświadomie. Nie chciałam go zdenerwować.
- Pepper... przepraszam. - podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. - Nie potrzebnie się uniosłem.
- Nie, Tony. Masz rację. - powiedziałam, dalej nie patrząc na niego. - Wiesz, położę się, nie czuję się jeszcze najlepiej.
Obróciłam się do niego plecami i prawie biegiem weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi i usiadłam przy stoliku.
Dlaczego tak zareagowałam? Przecież nic się nie stało... Może tylko tyle, że Tony nie potrzebnie się martwił a ja to zwyczajnie w świecie olałam.
Dziwi mnie, moje zachowanie gdy spojrzy na mnie lub dotknie. Co się dzieje? Wcześniej było inaczej, traktowałam go normalnie. Czy coś się zmieniło? W zasadzie to nie wiem co myśleć i przede wszystkim co czuję. Przeczesałam ręką włosy i skierowałam się do okna balkonowego. Wyszłam na balkon, który okazał się być wyposażony w dwa leżaki. Jednak ja nie miałam ochoty siedzieć. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.
~*~
Walnąłem pięściami o blat. Dlaczego tak postąpiłem? Fakt, martwiłem się o nią, wiedziałem, że nie jest jeszcze w pełni sił ale nie musiałem tak reagować. Nie chciałem żeby się przemęczała, poza tym była gościem w moim domu.
Drugim powodem było to, że chciałem spędzać z nią więcej czasu. Lubiłem ją, dobrze czułem się w jej towarzystwie. Teraz jednak kiedy ją dotykam czuję, że robi mi się gorąco i mimo to, że moje serce jest słabe, wydaje mi się jakby biło szybciej. Dlaczego tak jest? Przecież do tej pory traktowałem ją jak przyjaciółkę a tutaj taka zmiana... właściwie to nie wiedziałem co czuję.
Cóż, czas pokaże.
Może pójdę zobaczyć jak się czuje? Tak, przeproszę ją jeszcze raz przy okazji.
Zauważyłem też, że Pepper wpływa na mnie lepiej niż Rhodey. W zbrojowni chciała żebym odpoczął, posłuchałem jej. Gdyby mój przyjaciel mi to powiedział zbagatelizowałbym to. Nie wiem czemu, ale pierwszy raz posłuchałem czyiś rad. Zawsze chodziłem własnymi ścieżkami, najczęściej samotnie.
Stałem przed drzwiami jej pokoju. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem po cichu drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było, przynajmniej tak to wyglądało. Okno balkonowe było otwarte. Podszedłem i stanąłem w progu.
Pepper odwróciła powoli głowę, przyglądając mi się uważnie. Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną i przestraszoną, jednakże po chwili odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Przestraszyłeś mnie. - powiedziała roztrzęsionym głosem.
Podszedłem do niej i oparłem się o barierkę. Spojrzałem w dół. Rhodey wychodził z domu, ciekawe gdzie go niesie. Pewnie idzie do zbrojowni. Ostatnio jest jakiś małomówny... to chyba przez Cornelię. Wiedziałem, że ta dziewczyna nie była mu obojętna. Podobała mu się, a tutaj takie rozczarowanie. Wybrała gorszą stronę. Widocznie Rhodes, potrzebował samotności, jednak nie za dużo bo zatracił by się zupełnie w tym przedmiocie zgrozy... tak, mam na myśli historię.
- Chciałem jeszcze raz cię przeprosić... nie chciałem się unosić.
- To ja ciebie powinnam przeprosić... ty sobie wypruwałeś żyły, żeby mnie uratować a ja tak po prosu to olałam...
- Wcale tego nie olałaś, ja tylko się martwiłem.
Ona spojrzała na mnie przepraszającym a zarazem intrygującym wzrokiem. Położyła mi głowę na ramieniu a ja objąłem ją lekko. Teraz będzie dobrze, na pewno. Przymknąłem lekko oczy, jednak dalej patrzyłem na miasto, które wyglądało jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Całe oświetlone, aż błyszczało w blasku księżyca. Chyba nie tylko mi ten widok się spodobał, bo twarz Pepper aż promieniała. Dopiero teraz zauważyłem jak pięknie wygląda w poświacie księżyca. Jakby o czymś marzyła.
- Zawsze podobał mi się widok miasta nocą. - odezwała się nagle.
Ja nie odpowiedziałem. Byłem myślami gdzie indziej. Co tu zrobić żeby ją choć trochę uszczęśliwić? Już wiem! Pokaże jej miasto nocą, z wieżowca. Spojrzałem na nią i powiedziałem:
- Ubierz się ciepło, dobrze?
Pepper podniosła głowę, tak, że mogłem spojrzeć jej w oczy. Podniosła jedną brew do góry, w geście zdziwienia.
- Znowu jakaś wycieczka?
Zaśmiałem się.
- Tak, czekam na dole.
Wyszedłem z jej pokoju. Po chwili byłem już na dole. Usiadłem na kanapie i czekałem aż Pepper zejdzie na dół. Mam nadzieję, że choć trochę ją uszczęśliwię. Obym tylko niczego nie zepsuł. Miejmy nadzieję, że nie będzie rozczarowana.
Wiem, chyba za spokojny ten rozdział, ale mam nadzieję, że was nie zawiedzie. Jeśli to ma was uszczęśliwić, to w następnych rozdziałach się trochę podzieje :)
Pozdrawiam.
I to jest też happy ;D Wiesz, że wolę wybuchy i ostrą walkę, ale czasem trzeba przystopować ( mi się nie udało :D) Bardzo spokojny rozdział i mi się podobał. Ciekawe, kiedy Tony powie jej resztę tajemnic. A co z Rhodey'm? Chyba próbuje zapomnieć o Corny przy historii. A nasza Pepper już czuje miętę. Robi się romantycznie. W powietrzu zalatuje tym na kilometr. Zobaczymy, jak to dalej się potoczy. Kiedy nn? I tyle. Jeszcze raz dzięki że dodałaś. Trzymaj się ciepło i miej wenę ;)
OdpowiedzUsuńJeju, to jest takie słodkie, gdy on ja obejmuje <3
OdpowiedzUsuńBiedny James, czyżby to przez Corny?
Pep jest coraz bardziej Tony'm zauroczona ❤
I jest tak romantycznie.
Super rozdział. Jak zawsze. ❤
Nie mogę się doczekać nexta :*
Jakie to słodkie,nasza parka tak fajnie się zachowuje! :-P Czują do siebie mięte,a jeszcze tego nie wiedzą, urocze! <3 Szkoda mi Jamesa, biedny na pewno przeżywa to, co stało się z Cornelią :-( I ciekawe jak Pep zareaguje na tą wycieczkę :-D Świetna notka
OdpowiedzUsuń